wtorek, 28 czerwca 2016

nr 41, 27 czerwca - Dzień, jak co dzień...



28 czerwca 2016 r.
Poniedziałek

Mania: 73 dni (2 miesiące i 13 dni)
Buńka: 2 lata i 8 miesięcy i 13 dzień
Waga: 60,1 kg
Pogoda: Jest ulga. Jest 22*C, pod chmurką. Jest świeżość i senność. Zaczyna się zwykły dzień Obywatelki Matki




8:10


Buńka i eR. pojechali. Ona do przedszkola, on do pracy.
Mania właśnie zrobiła sobie drzemkę, więc wstaję, żeby się ogarnąć i zjeść śniadanie.

Postanowiłam, że dziś zrobię coś dla siebie. Powinnam w końcu wznowić pisanie. Muszę wręcz.

Ogarnęłam wzrokiem dom. Tak, zrobię coś dla siebie, ale najpierw...

No właśnie. Podłogi wołają, żeby je przynajmniej odkurzyć, bo koty pomiaukują po kątach. Z kosza wylewają się ubrania, więc trzeba zrobić pranie, poprasować, bo urosła już górka ubrań, która już tylko będzie rosła, jeśli się jej nie pozbędę... Powinnam machnąć jakieś okno, coś ugotować, ale chyba dziś nie dam rady...

Dzień jak co dzień. Scenariusz wyjęty z mojego everyday life.
Kto tak ma, łapka w górę.

piątek, 24 czerwca 2016

nr 40, 24 czerwca - mordujace upały...

24 czerwca 2016 r.
Piątek
Mania: 70 dni (2 miesiące i 9 dni)
Buńka: 2 lata i 8 miesięcy i 8 dzień
Waga: 60,1 kg
Pogoda: Nie pytać. Upał od godziny 9 rano. Wypada wstawać o 5, razem z Manią, która potem idzie jeszcze spać na 1,5 h. I pomyśleć, że i tak nie ma w domu tragedii. 30 stopni na zewnątrz chce mnie pokonać.




12:36


Słońce jest w szczytowej formie, daje czadu, aż mi słabo. Żar leje się z nieba. W najzimniejszym pokoju Mania rozkosznie śpi. Wokół niej wiszą zimne, mokre ręczniki. Cudowne 23 stopnie. Niech prześpi ten upał, bidula.

Na lampach w dużym pokoju wiszą mokre ręczniki kuchenne. Jem chłodnik z botwiny, miałam taką ochotę, że pokonałam moją dzisiejszą niechęć do gotowania. Cały gar, na cały upalny weekend, od razu mi lepiej. Nie zamierzam nawet patrzeć w stronę kuchenki czy piekarnika, by się od samego patrzenia przypadkiem nie włączyło któreś. 

Chłodną kawę włożyłam do lodówki. Mocno zimna, z lodem jest w porządku. Najgorsza to taka wystudzona w temperaturze pokojowej. Mocno zimna świetnie schładza.


Nawet nie mam apetytu specjalnie. Piję wodę z lodem i melisą. Staram się przetrwać do poniedziałku. Obiecują 22 stopnie.

Wydaje się, że w lecie nie sposób przybrać na wadze: owoce, soki, woda (i jeszcze raz woda), koktajle chłodniki ... A tymczasem bywa różnie. Wystarczy codziennie zaserwować sobie salaterkę lodów z bitą śmietaną, pić gazowane napoje i mrożoną kawę z syropem i bitą śmietaną... i dupa rośnie, mówiąc dosadnie. Nie lubię słodyczy (chyba, że to placek drożdżowy z owocami i kruszonką) a tym bardziej bitej śmietany, więc problem sam się rozwiązuje. Lody, o ile nie zrobię ich sama, zawsze są za słodkie i za muląca - odpadają. Zamiast tego, wkładam sok lub jogurt z owocami do zamrażarki. No i nie znoszę słodkich napojów gazowanych. Lato ma tyle możliwości, że lody, bita śmietana i napoje słodkie to po prostu zbrodnia przeciwko tym wspaniałym produktom, jak warzywa i owoce sezonowe, tanich i cudownych o tej porze roku. 

Wasza ulubiona potrawa na lato? Ulubione warzywo, owoc? Ciekawa jestem, które z nich są Waszą słabością. U mnie chłodnik litewski (lub gazpacho) i pierogi z borówkami (o ile nie ma upału, mogę lepić). Ulubione warzywo? Trudno mi się zdecydować... chyba pomidor, ma zapach lata. Ale ja nie ma warzyw nieulubionych :). Owoc? Też będzie problem... borówki, maliny, truskawki, jeżyny... i można tak wymieniać :)


15:14


Wyszłam z Mańką do babci. Tak, żeby sprawdzić, jak bardzo nie powinnam narzekać na temperaturę w domu. I rzeczywiście, tropiki. Gdy wróciłyśmy wiedziałam, że mamy w domu wręcz cudownie chłodno. 25-26*C. Kto by pomyślał, że będę się zachwycać tak wysoką temperaturą! Jak Buńka wróci z przedszkola rozkładamy basen. Obowiązkowo.

A jak u Was z upałami? Dajecie radę?

poniedziałek, 20 czerwca 2016

nr 39, 20 czerwca - przewrotność małych dziewczynek





20 czerwca 2015 r.
Poniedziałek



Mania: 66 dni (2 miesiące i 5 dni)
Buńka: 2 lata i 8 miesięcy i 4 dzień
Waga: 60,4 kg
Pogoda: Generująca niskie ciśnienie była do południa. Od 10 minuta rozstąpiły się niebiosa i ukazały błękitne niebo. Wyszło słońca. 21*C. Cudnie. Potem przyszła gwałtowna burza.




12:00

Wyłączyli prąd. Świetnie: czajnik na prąd, indukcja na prąd, piekarnik, lodówka, pralka - prąd. Wszystko stanęło. Ale to nic w porównaniu z tym, że kiedy Mańka się obudzi i odmówi jedzenia z piersi będę musiała dać jej flachę. I chyba będę musiała iść do babci po sąsiedzku, żeby mi na gazie zagotowała wodę, bo choćbym siedziała na butelce, to tyłkiem jej nie zagotuję. Najgorsze, że nie wiem (i nikt nie wie), kiedy włączą prąd. Na wsi to jednak mają czelność: włączają i wyłączają prąd, kiedy im się podoba i nawet nie ostrzegą ludzi. Przecież nie włączałabym prania, gdybym wiedziała, że po kwadransie będzie pralka stanie, a pranie będzie się w niej kisiło.



13:04

Mańka śpi. Może zanim się obudzi włączą ten cholerny prąd. Już nie mówię, że miałam sobie kawę walnąć. Taką ful-wypas: zmieloną grubo, na świeżo i zaparzoną we french pressie, z małą ilością mleka (staram się opanować w jedzeniu nabiału) i cynamonem. A tu klops, mówiąc delikatnie.

Przecieram oczy, ale mrugam nimi dość leniwie i z niemałym trudem.
Fuck, właśnie sobie uświadomiłam, że mam pomalowane oczy. Teraz wyglądam jakbym nie spała przez miesiąc, a nie tylko nie dosypiała.


***

Zapomniałam PINu do karty płatniczej. Trzeba być mną, serio. Nie korzystałam z niej pół ciąży i teraz po porodzie. Wyjdzie z rok. Wszystko internetowo udawało mi się ogarniać, a teraz dupa. Aż mi było głupio do banku z tym iść. Okazało się, że w tym czasie przysłali mi nową kartę.
- Taaak? - zdziwiłam się. - A kiedy?
- We wrześniu 2015 roku - powiedziała kobita po sprawdzeniu.

Te banki, poczta... człowiek osiwieje, a trzydziestki nie ma.



13:36


Wróćmy do wczorajszego popołudnia. Pojechaliśmy do siostry (dwa dwóch urwisów: M., prawie 5 lat i mała Ł., rok i 3 miesiące). Zapaliliśmy marne ognisko - trzy patyki na krzyż - ale dzieciaki miały radochę. 
Rozłożyliśmy leżaki w liczbie czterech, bo więcej nie było. Identyczne, obok siebie. I od razu pojawił się problem: każde z dzieci miało swój pomysł, gdzie będzie siedzieć. Jak jedno było zadowolone, to reszta się awanturowała, że nie tutaj, bo...
W pewnym momencie doleciała mnie rozmowa Bulinki z kuzynem M., który dokładał do ogniska jakieś patyczki:

Buńka: Nie można tak blisko! Bo to jest niebezpieczne!
M. (przemądrzale, w swoim stylu): Ale ja mogę, bo jestem dorosły.
Buńka: Ja jestem ostrosła, tak.
M.: Ja jestem ostrożny!
Buńka: Ja też. Jestem ostrosła.
Dzieci maja niebywałą zdolność do tworzenia słów, które im pasują. Buńka po prostu stwierdziła, że jest równocześnie ostrożna jak i dorosła. I wyszło jej ostrosła...


16:44


Przeszła burza. Niebo wisi, jakby miało spaść od nadmiaru wilgoci. A ja myślę, czy mam w lodówce coś, co udałoby się rzucić na pizzę. Okropność, bo przecież nie o to chodzi w kuchni, żeby fantastyczne dania zamieniać w śmietniki. Mogą być jednak świetne, jeśli nie opróżnimy lodówki za jednym posiedzeniem i to, co zalega przy tylnej ściance lodówki podzielimy na podgrupy, które do siebie pasują. Dziś 2 małe pizze. Pierwsza: ser kozi, rukola, podwiędłe szparagi i świeży pomidor. Aha, a na wierzch świeży tymianek. Wszystko na białym sosie czosnkowo-tymiankowym. Druga, bardziej tradycyjna: pomidorowy sos, mozzarella, kukurydza, oliwki, cebula, salami, pomidor...

Będzie uczta.
Szkoda tylko, że Buńka nie lubi pizzy...



Czy Wy też tak macie z dziećmi, że im bardzo Wam coś wyjdzie w kuchni, poświęcicie czas - dziecko nawet nie tknie tego? To samo chyba dotyczy wszystkiego innego: kupię książeczkę, zabawkę, przysmak i ucieszę się, że Bulince na bank się spodoba... a ona nic. Tylko "dziękuję" i ... hm... no, nie jest zachwycona tak, jak ja...  Tymczasem, kiedy zrobię byle jaki obiad, najprostszą zupę, czy pancakes na kolanie - zajada jakby w życiu nie jadła nic pyszniejszego. I tak dalej...

piątek, 17 czerwca 2016

Słowo, które mrozi krew w żyłach: kolka niemowlęca (nowe spojrzenie)


Słowo, które mrozi krew w żyłach: kolki.



Masz dziecko? Jeśli tak, to na dźwięk słowa „kolka” dreszcz przebiega ci po plecach. Niektórzy to nawet bogobojnie żegnają się, jakby odprawiali jakiś egzorcyzm. Ludzie generalnie wiedzą, co to znaczy, że dziecko ma kolki i co stoi za ty terminem: rozdzierający płacz-krzyk, którego nie da się ukoić niczym i świadomość, że kolka wywołuje w dziecku ból, bo napina się i kopie nóżkami, jakby chciało „wykopać” ból. 

 

środa, 15 czerwca 2016

nr 38, 15 czerwca - bite dwa miesiące




15 czerwca 2016 r.
Środa


Mania: 61 dni (2 miesiące)
Buńka: 2 lata i 7 miesięcy i 29 dzień
Waga: 61,3 kg
Pogoda: Pół na pół. Ale jest przyjemnie: lekki wiaterek, temperatura z tych moich ulubionych, 22*C i czasem słonka połaskocze w policzek. Po południu przychodzi nagła burza i pierze po szybach w kuchni.



17:46

Dziś 15 czerwca. Dokładnie 2 miesiące temu urodziła się Mania. Leży właśnie obok mnie na brzuchu i śpi snem sprawiedliwego. Zassała smoczka jakby się do niej przykleił. Zamykam na chwilę oczy i czuję jak mi dudni w głowie...


piątek, 10 czerwca 2016

nr 37, 10 czerwca - Widmo chrzcin...




10  czerwca 2016 r.
Piatek


Mania: 56 dni (1 miesiąc i 25 dni)
Buńka: 2 lata i 7 miesięcy i 24 dzień
Waga: 61 kg
Pogoda: Pół na pół. Ale jest przyjemnie: lekki wiaterek, temperatura z tych moich ulubionych, 22*C i czasem słonka połaskocze w policzek.


14:49


W końcu oderwałam się od Mańki. Dziś jakiś szczytowy dzień skoku rozwojowego, bo taka "mamula" się dzisiaj zrobiła, że nie sposób było jej położyć - spała tylko u mnie na rękach. Po 6 nieudanych próbach odpuściłam i godzinę oglądałam intrygę według Agathy Christie, Poirot. Z myszką troszeczkę, ale nadal fajnie się to ogląda.


środa, 8 czerwca 2016

Prawo Murphy'ego wg noworodka



8 czerwca 2016 r.
Środa



Prawa Murphy'ego

wg noworodka



Wszyscy chyba wiedzą, czym są tzw. prawa Murphy'ego. Generalnie sprowadzają się do założenia, że jeśli jest możliwość, by coś może się spieprzyć, to się spieprzy. I to na całej linii. A nawet jeśli nic nie może pójść źle, to i tak jakimś cudem okaże się, że jednak mogło pójść źle. I poszło.


W macierzyństwie przykładów na perfekcyjne zastosowanie tego prawa można wyliczać bez końca. Zacznijmy od tych, które pojawiają się na etapie noworodka, jakim dopiero co była Mańka. I "fala Murphy'ego" uderzyła we mnie na nowo.

piątek, 3 czerwca 2016

Jestem samotną matką...

31 czerwca 2016 r.
Wtorek


Mania: 47 dni (1 miesiąc i 16 dni)
Buńka: 2 lata i 7 miesięcy i 15 dzień
Waga: 61, 7 kg
Pogoda: Zmienna. Miało grzać jak cholera. I grzało. Do południa. Teraz coś postraszyło deszczem, ale na razie nas oszczędza. Pogoda zrobiła się temperaturowo znośniejsza. Zobaczymy czy znów będzie burza.




Jestem samotną matką...




... a raczej bywam. Kiedy to mój eR., któremu generalnie nie powinnam wiele zarzucać, wraca do domu z pracy przywożąc z przedszkola Buńkę i dostrzega w domu większy porządek niż zazwyczaj. Podłogi odkurzone i przetarte, łazienka zachęca do umycia się, w kuchni pachnie jakby obiadem (lub czymś zjadliwym), a dziecko śpi. Tak bywa. Raz czy dwa razy w tygodniu, powiedzmy. W pozostałe dni zawsze któregoś elementu brakuje. I wtedy mój mąż stwierdza, że może oglądnąć mecz, liczyć na podanie pod brodę talerza. A ja zajmę się drugim dzieckiem (bo przecież tak się za mną stęskniło! a za nim to niby nie?), nawet jeśli to młodsze właśnie się obudziło. Czasem go opieprzę, by ruszył "swoją szanowną" i poczuł się w obowiązku przejąć to młodsze lub starsze. Ale czasem on po prostu informuje mnie, że "trawa nieskoszona", że "trawnik się wykrzywił i musi nawieźć ziemię", że "kapusty wyłażą spod kamieni" tworzących drogę wjazdową i "musi je randapem potraktować" (kapusty to po prostu liście mleczy), że "musi posprzątać w kotłowni", że... no, końca nie widać. I to jest takie pilne, że nawet nie zdążę zaprotestować, a jego już nie ma.

środa, 1 czerwca 2016

nr 36, 29 maja - Weekendowe dialogi na kopyta i rogi (1)



29 maja 2016 r.
Niedziela


Mania: 37 dni (1 miesiąc i 14 dzień)
Buńka: 2 lata i 7 miesięcy i 13 dni
Waga: 61,4 kg
Pogoda: Do południa gorąc, po południu otrzeźwiająca, gwałtowna burza. I parówa.

W ramach oderwania się od rzeczywistości, od której nie sposób się oderwać, chciałam zaprezentować cykl, który co jakiś czas będzie przedstawiał zabawne sytuacje czy dialogi wzięte z (naszego) życia.


Bądź na bieżąco

Design by | SweetElectric