czwartek, 17 listopada 2016

Mamo, zadbaj o swój biust - dobry biustonosz kup!

 

 artykuł sponsorowany

 

 

Bu podczas zabawy małymi figurkami zwierząt domowych zauważa „mamę świnkę” i odwraca ją do góry nogami:

Bu: Mamuś, mama świnka ma butelki, wiesz?

Ja (powstrzymując się od śmiechu): Tak, a z czym?

Bu (głosem mówiącym „No coś ty! Nie wiesz?”): … no z mlekiem!

Ja: No, przecież...!

Bu: Ty też miałaś kiedyś u siebie, prawda?

Ja: Ale co: butelki?

Bu (głosem nieco zniecierpliwionym, jakby chciała powiedzieć: „ale ty nic nie kapujesz!”): No, mleko, mama!


Wtedy przemknęło mi przez głowę, że gdyby nie dobry biustonosz, to zapewne i mój biust przypominałby rzeczone butelki. Brawo biustonosz do karmienia! Brawo ja, że go kupiłam!

 





Każda kobieta (już) wie, że dobry biustonosz nie jest tylko częścią bielizny, która utrzymuje nasz biust na odpowiednim poziomie. Przede wszystkim ma dbać, by miał wciąż ładny kształt, by się nie deformował. Poza tym ma modelować go tak, by uatrakcyjniał naszą sylwetę. Nie wspominam już o wygodzie i estetyce. Kiedyś wydawało się kobietom, że jeśli biust nie wyskakuje nieproszony, to jest „pasuje”. Na takim myśleniu można się naprawdę przejechać, bo okazuje się, że dobrać odpowiedni biustonosz to sztuka. I pomyśleć, że biustonosz do karmienia ma jeszcze więcej zmiennych...



Rozmiar stanika



Wydaje się rzeczą najważniejszą. Na pewno jednak najtrudniejszą. Co prawda można go sobie wyobliczać samemu, jednak najlepiej zrobi to brafitterka. Jeśli jednak jesteś Zosią Samosią, to napiszę ci jak samej odnaleźć się w tej ciążowej rozmiarówce.

Musimy zmierzyć obwód pod biustem (dość ściśle) i w biuście (trochę luźniej). Jeśli w ciąży nie przytyłaś za bardzo, od wyniku obwodu pod biustem odejmij 5, jeśli tak – odejmij 10. Co do rozmiaru biustu, trzeba wymiar pod biustem odjąć od wymiaru samego biustu. I teraz: jeśli jest to 13, to masz miseczkę A. 15 daje B i tak dalej. Rozmiar rośnie co 2. Ale trzeba wziąć poprawkę na to, że różne firmy robią różne biustonosze. No i najważniejsze: literka literce nierówna. Miseczka z rozmiaru 75B będzie mniejsza niż 80B.


Przymierzalnia...



Ale to nie wszystko. Wymiary to jakiś początek. Biustonosz należy przymierzyć. Powinien mocno utrzymywać biust na zapięciu środkowym, jeśli ma trzy. Jeśli dwa – na tym bliższym. Nie powinien cię ściskać.

Powinnaś od łopatki wręcz zgarnąć biust do obu miseczek i wyregulować ramiączka. Pamiętaj, by się nie garbić! Tyle jeśli chodzi o jakieś prawdy uniwersalne. Karmienie zmienia wszystko.


Najlepsze do karmienia



Tuż po porodzie, jeśli nie masz ogromnego biustu nie będziesz musiała zakładać stanika. Nawet jeśli to nie twoje pierwsze dziecko, to twoje piersi na pewno zdążyły zapomnieć, co to znaczy karmienie i jak bolą popękane brodawki. Najlepszą metodą jest wietrzenie, więc nawet przez kilka pierwszych dni można sobie darować biustonosz. Ale bardzo często biust po kilku dniach się zmienia. Dzieje się tak, bo organizm wysłał sygnał o zapotrzebowaniu na dużą ilość mleka. Dlatego nie zaopatruj się w kilkanaście tych samych staników, a kup jeden lub dwa, by ewentualnie kupić większy, gdybyś tego potrzebowała. Kiedy organizm na dobre wejdzie w laktację, biust może się zmniejszyć. Także tutaj nie ma jakiejś stałej zasady i trzeba być na to gotowym.

Kobiety karmiące często walczą z samoistnym wypływem mleka. Umówmy się: „walczą” to za dużo powiedziane. Raczej próbują z tym żyć. Wkładki laktacyjne załatwiają problem, ale trzeba je umieścić w biustonoszu. Także: czy dzień, czy noc – stanik jest potrzebny. Na noc i na początek tej całej przygody najlepsze będą takie z z naturalnego materiału, który jest przewiewny i szybko schnie. Dobra jest bawełna, o ile nie przeszkadza ci, że długo schnie i widać na niej plamy. Koniecznie bez fiszbin czy usztywnień. Z wygodnym zapięciem na granicy miseczki i ramiączka.

Na dzień możesz się pokusić o te bardziej usztywniane. Koronki i inny szał zostaw na specjalne okazje. I to najlepiej, kiedy już laktacja wejdzie ci w krew i będziesz się z tym wszystkim czuła swobodnie.


No i nie zapomnij, że masz się w nim dobrze czuć!


Gdybyś akurat była na etapie kupowania, zaglądnij tutaj i zobacz biustonosze Carriwell może upolujesz stanik marzeń! :)


środa, 16 listopada 2016

16 listopada - no to odpadam, czy nie?




16 listopada 2016 r.
Środa



Mania: 7 miesięcy i 1 dzień
Bu: 3 lata i 1 miesiąc
Waga: olewam, bo wciąż niesprawna, a nie uważam, by to było najważniejsze w tym momencie.
Pogoda: taka jakby zimowa. Popadało chwilę, warstewka śniegu leży przed domem, ale do Świąt daleko





11:12


Jak jest? Ciężko. Zamieniam się w chodzące widmo, które gdy tylko ktoś się pojawi na horyzoncie nabiera nieco koloru. Tak, by kompletnie ludzi nie straszyć. 

Mało jem. I to tego bardzo źle. Nie, żeby niezdrowo, ale chleb - co z tego, że pełnoziarnisty - powinien prócz masła mieć coś jeszcze. Jakaś wędlina? Ser? Warzywo? Dżem? Bosh, cokolwiek. To nie. To mnie tak odpycha, że nie jestem w stanie nawet przełknąć myśli o jedzeniu czegoś takiego. No i jogurt. I nieśmiertelna kawa. Miałam przechodzić na energy-syfy, ale on też mnie odpychają. 

Coraz częściej boli mnie głowa, nie mam sił, nie sypiam dobrze, Mania ze swoim histerycznym płaczem potrafi mnie samą do łez doprowadzić. Bo ona przestała już jęczeć, kiedy wychodzę i znikam na chwilę z jej pola widzenia. Zobaczyła, że te jęki (widzę przecież, że dziecku nic nie ma) matka stara się ignorować - ej, nieważne, że ignoruję je, bo wychodzę to toalety - to teraz zaczęła wpadać w histerię. I potrafi w 10 sekund zanieść się takim płaczem, jakbym zrobiła jej krzywdę. Co najmniej. Kiedy wracam z toalety, od płaczu jest już sina i uspokajanie jej trwa przynajmniej 10 minut. To jakieś chore. Buńka też ząbkowała i też miała skoki, ale bez jaj...

Najgorsze, że ona nie lubi chusty. Tylko na rękach, więc nie jestem w stanie zrobić literalnie NIC. A kiedy śpi (przez błogosławione 30 minut - szał, co nie?) to ja zamiast zrobić sobie coś porządnego do zjedzenia, to biorę cokolwiek, kawa i zasiadam do pracy. A jest tego ostatnio. Co prawda na moje własne życzenie i nie żałuję, żeby było jasne. nawiązałam współprace na wielu płaszczyznach i po prostu mam obsuwę. Nawet chciałam zaryć noc, ale zasnęłam czołem "przytulona" do stołu. A było nieźle, tylko nagle wszystko musiało się zwalić na raz: angina przyszła nie w porę, jakieś uczuleniowe kwestie u Bu, które wymagają już-teraz-zaraz leczenia. Do tego ząbkowanie, skoki-nie-skoki u Maniusi, brak snu, dobrego jedzenia i czasu na ruch (na COKOLWIEK), ból głowy...

To wszystko jest jak zamknięte koło, bo jedno napędza i jednocześnie powoduje drugie. Nie wiem, jak się z tego wyrwać. Gdzieś umarły moje postanowienia, kiedy nawarstwiło się tak wiele. Do tego w firmie u eR. niekoniecznie jest najróżowiej, chociaż praca i zamówienia są. To innego rodzaju problemy, którymi się bardzo przejmuje, bo pośrednio mogą w nas uderzyć konsekwencje złych decyzji.

Za dużo. Uśmiech nagle stał się ogromnym wysiłkiem. Zachowuję siły, by pokazywać go Mani i Buni. Dla eR. już nie starcza... Ale on wie, dlaczego. I nic nie może zrobić.

Od kilku dni ogromną część energii poświęcam na powstrzymywanie się od łez. Płaczę pod prysznicem, kiedy już eR. śpi. Rozmawiamy, ale mam już dość pokazywania mu łez. Przecież to nie jego wina, a wiem jak przeżywa, kiedy płaczę.

Piszę to tym nie po to, by narzekać, ale by pokazać, jak jest i jak mi ostatnio ciężko. Wiem, że nie mam najgorzej na świecie, ale jakoś to nie pomaga. To raczej jeden z tych bodźców, które zamykają ci usta, kiedy chcesz narzekać. Więc tego nie robię. Naprawdę.



W głębi serca cieszę się, że dzieci tego nie widzą. Śmieją się i bawią jak zwykle. Dziecko, które nie osiągnie pewnej dojrzałości nie powinno widzieć łez rodziców.


poniedziałek, 7 listopada 2016

7 listopada - Obywatelka Matka w 100club.pl

7 listopada 2016 r.
Poniedziałek



Mania: 6 miesięcy, 3 tygodnie i 2 dni
Bu: 3 lata, 3 tygodnie i 1 dzień
Waga: Nie wiem i olewam. Na razie. Bo waga zepsuta.
Pogoda: Taka, że nawet nie wiem, jak ją wiernie opisać. Jest tak koszmarnie mokro, szaro, mgliście i zimno, że nawet nie chcę patrzeć w stronę okna.





09:04


Mam newsa.

Nie, nadal jestem chora. Już trzeci dzień nie widać poprawy. A nawet momentami mam wrażenie, że jest gorzej. Słabo mi, łepetyna pęka, gardło przy odkrztuszaniu boli niczym otwarta rana, z której próbujesz zdjąć plaster. Znacie ten ból, kiedy kaszel nie chce się oderwać? Ty próbujesz, chociaż ból wyciska łzy, a tam w gardle nie chce się to pieroństwo oderwać i "wisi", a ty nie możesz mówić, bo flegma zalega gardło? No, to teraz tak mam. Plus katar i gorączkę wieczorami.

eR. polecił mi koniecznie umówić się do lekarza. Tylko gorzko się zaśmiałam. Nie zrozumiał.
Kto próbował do przychodni dzwonić rano w poniedziałek, ten wie, o czym mowa. Ale próbuję.
Zresztą, co mi lekarz powie. "Wyleżeć się, wygrzać, spocić, nie wychodzić z łóżka, wietrzyć dom i brać coś na dolegliwości objawowe: na gardło, na ból, na gorączkę..." Tylko, że ja nie mam możliwości się wyleżeć. A to oznacza, że przy najlepszych chęciach będę się leczyć jeszcze ładnych kilka dni. Jak nie tydzień, bo siekło mnie na ostro.



Ale wracając: mam newsa. Dzisiaj ja, Obywatelka Matka, debiutuję na portalu www.100club.pl  To takie bardzo przyjemne miejsce w sieci, gdzie znajdziecie dużo przydatnych artykułów dotyczących samego życia, relacji międzyludzkich, zdrowego trybu życia i pasji... Zresztą, sami możecie przeczytać o tym tutaj.

Co konkretnie wyprodukowałam? A taki artykuł, który miał trafić tutaj, ale poleciał tam. Jak wychować dziecko - 10 zasad, które uczynią cię lepszym rodzicem. Zaglądajcie, może polubicie, skomentujecie?


piątek, 4 listopada 2016

4 listopada - mombie

4 listopada 2016 r.,
Piątek





Mania: 6 miesięcy, 2 tygodnie i 6 dni
Bu: 3 lata, 2 tygodni i 5 dni
Waga: Wagi jak nie było, tak nie ma. Przymusowo tkwię w niepewności. Podoba mi się to, bo kiedy waga jest, to jakby wołała w łazience: "No, weźże sprawdź!" I od razu myślisz: "Na pewno przytyłam", a kiedy się odchudzasz, nerwowo szepczesz: "Spadło? Czy nie spadło...?" Czuję, jak odpoczywa moja psychika.
Pogoda: Rano był mróz. Teraz jeszcze nawet trzyma. Ale co tam! Słońce wyszło, cud jakiś!






09:27


To jeden z tych dni, kiedy naprawdę wszystko jest przeciwko tobie. Nawet nie to, że mam kiepskie samopoczucie i wmawiam sobie, że ta mała zabawka z jajka niespodzianki, na którą nadepnęłam nad ranem to oczywiście zmowa Losu i Pechem. To, powiedziałabym, naprawdę ze swej natury trudnych dni bardzo ciężko zapowiadający się dzień.

Mania się budzi. Jest ciemno, ale teraz, jak wiemy, to jest żadna wskazówka. O siódmej rano też jeszcze jest ciemnawo. Patrzę na komórkę: 01:50. I wiem, że to nie żart. Jęknęłam.
Dopiero teraz mój mózg odczytał informację z gardła, że boli, jakby jakbym miała tam miliony małych igiełek. Robię mleko dziecięciu, popijam wodę. Minimalnie lepiej. 
Mania buczy coraz głośniej, więc pędzę do niej. Zjada i zasypia. Uff. Cała noc przede mną. 

Budzi mnie wiercące się nieopodal dziecko - Mania. Znów?!, myślę zrezygnowana. Ale zaraz słyszę, że Bunia płacze przez sen. Już wiem, że to jej płacz obudził M. Wciąż jest ciemno, ale koło mnie nie ma już eR. To znaczy, że przynajmniej jest 6.

Patrzę na komórkę: 6:03. Niech to szlag. Bu płacze coraz głośniej, chce do taty. Muszę jej wytłumaczyć, że go nie ma. I może przejść jeszcze pospać w naszym łóżku. Cała zimna - bo przecież śpi odkryta, taka gorąca jest pół nocy - wskakuje na duże łóżko. Każę jej przeprosić Maniulę, że ją obudziła. Po minie dziecka widzę, że ta kwestia nie zostanie szybko załatwiona.
- Idę do łazienki - mówię. - Jak wrócę, Marysia ma być przeproszona.

Wracam.
- Przeprosiłam M. - mówi a ja z zaskoczenia aż nie wiem, co powiedzieć.- Idę sikać. 

Kiedy wraca, odzyskuję mowę. 
- Ładnie, że przeprosiłaś, bo obudziłaś ją a ona chciałaby jeszcze pospać. Niestety już nie zaśnie, bo tak mają małe dzieci - nie wchodzę w szczegóły. - Chcesz jeszcze pospać? To śpij. Ja biorę M. do kuchni. 

Dalej to już mordęga ubierania, czesania, namawiania do ubrania kurtki i czapki... W tle Maniula jujczy, że głodna, że pampers, że się jej nudzi, że... Znacie to. 

Moje gardło, niczym jedna rana, boli jak jasna cholera. Czuję, że zaczyna mnie coś łapać. Wiecie: jakieś dreszcze, zimno-gorąco, katar, ból głowy... 
Ale ubieram dzieci, biorę potrzebne rzeczy do torebki (czytaj: butelkę z mlekiem, pampersy, pieluchę tetrową i kilka różnych zabawek), wciskam Buni pojemnik na podwieczorek i wychodzimy.

To jest właśnie ten moment, kiedy na jednej szali stawiasz zdanie "wychodzę na zewnątrz z dwójką dzieci", a na drugiej stawiasz inne: "pakowanie potrzebnych (milion różnych) rzeczy, ubieranie młodszego dziecka, które już płacze, że mu ciepło, w tym czasie namawianie (umówmy się, że to o ten czasownik chodzi) krzyczącego starszaka, by ten się ubrał, szukanie smoczka, szukanie kluczyków do samochodu, ubieranie się w pośpiechu, zapominając przy tym o jakiejś części garderoby, zapakowanie (i zapięcie pasami) starszaka, zapakowywania młodszego wraz z fotelikiem (wrrr...), wyjazd". 


Po przyjeździe spojrzałam w lustro. Jestem mombie (mama+zombie).


tymczasem u mnie w ogrodzie...

czwartek, 3 listopada 2016

Macierzyństwo w dwóch słowach

Dziś lekko. Jakbym stanęła obok siebie i trzeźwo spojrzała na niełatwą rolę mamy. Dla tych, którzy chcą
mieć dzieci, ale ... się wahają.

Uwaga, nie będę słodzić mamom.





"Matka" - to słowo jak dźwięk dzwonu. Brzmi mocno i donośnie. I porusza.
A bycie matką w dzisiejszych czasach to już nawet nie jest wyzwanie. To tor z przeszkodami. Na każdym kroku człowiek może zginąć.

A tymczasem w cieplutkich pieleszach naszych stereotypów "matka" jest "mamusią", która mimo poświęcenia, braku czasu dla siebie, permanentnego niewyspania... zakłada różowe okulary i macierzyństwo staje się pięknym obrazkiem uśmiechniętej, szczęśliwej rodziny. Uwaga, może boleć: tak nie jest. Reklamy serków topionych ukazujące taką rodzinę, kłamią.

Bo tak naprawdę matka wszystko zawsze musiała wywalczyć: jedzenie (znacie tę walkę w Biedrze), ubrania (ty też gonisz po ciucholandach w dniu nowych dostaw?), czas na ogarnianie obowiązków domowych (dziecko się drze, ale ktoś ten kibel musi umyć), czas dla siebie (po 23, kiedy dzieci pójdą już spać), dla męża (ten moment, kiedy gasisz nocną lampkę... albo i nie), dla dzieci (średnio 3/4 dnia), zdrowe nawyki (tylko mama zna triki maskowania warzyw w łakociach), wychowanie i dobre maniery ("a dzień dobry, to gdzie?") dobry start dla swoich pociech...

Wiecznie w natarciu o dobre, lepsze jutro.
No i na tę okoliczność idealne dwa okruszki:


"takie dni", K. Pac-Raszewska / źródło

"macierzyństwo, macierzyństwo a my nieświadome w środku", K. Pac-Raszewska / źródło



Bądź na bieżąco

Design by | SweetElectric