4 maja 2016 r.
Środa
Mania: 20 dni
Buńka: 2 lata, 6 miesięcy i 19 dni
Waga: 61, 2 kg
Pogoda: Do południa była ładna, słoneczna i cieplutka - czerwcowa. Teraz naszły chmury i w momencie lunęło. I grzmi.
16:20
Długi weekend za nami.
Z dwójką małych - co trzeba podkreślić - dzieci (w tym jeden noworodek) długi weekend był naprawdę... długi. A wczorajszy wieczór myślałam, że się nie skończy.
Widoki były przynajmniej nieobiecujące: Buńka rzyga i beczy nad miską a Mańce udziela się nasze zdenerwowanie i z nerwów ulewa jeszcze bardziej niż normalnie. I nie drze się tylko wtedy, gdy ją noszę.
Dochodzi dziewiętnasta, H. zaczyna się bać wymiotów, bo coś jej utknęło i nie może tego do końca z siebie wyrzucić, więc płacze, ale nie chce widzieć miski. Do tego wisi nad nami konieczność kąpania Małej, bo nie była kąpana dwa dni.
Pół godziny później było gorzej: Bunia buczy na łóżku przerażona, my coś do niej mówimy, a Małą kąpiemy. Nie wiem, jak Maniula w tym wariatkowie zachowała spokój, ale była mega grzeczna i tylko trochę płakała przy wycieraniu. Zjadła i zasnęła. Odfajkowałam.
Wtedy usłyszałam:
- Tatuś... - to Bunia. - Brzuszek boli...
- Będzie wymiotowanie? - to eR.
- Idzie...!
I poszło. Aż zaczęła się krztusić, ale w końcu wyszło to, co jej tam zaległo. Potem, kiedy eR. ją obmył, zasnęła w minutę.
Była 20:30. Kto by pomyślał - ja miałam wrażenie, że wieczór trwał przynajmniej pięć ciągnących się godzin.
- Idę się myć i spać - zakomunikowałam. - Mam dość.
- Ja też.
Po 21:30 umyci leżeliśmy w łóżku. Zasnęłam na ramieniu eR. Jak zabita.
5 maja 2016 r.
Czwartek
Mania: 21 dni
Buńka: 2 lata, 6 miesięcy i 20 dni
Waga: 61, 3 kg
Pogoda: Na spanie. Taka szara, wilgotna i niezdecydowana w która stronę powinna się rozwinąć. Nie ma się nad czym rozwodzić. No, może temperatura jest całkiem przyjemna.
09:50
Herbata na laktację zamiast aromatycznej kawy. Nie mam nic przeciwko anyżowym smakom, ale ten napój nie podniesie mi ciśnienia. Niestety.
I tak wypiję tę kawę, mówcie/piszcie, co chcecie. Moje dziecko nie śpi mniej, jeśli jego mama wypije słabą kawę. I to jeszcze taką z cykorią (40% kawy).
* * *
Zaczyna mi szwankować słuch. Prawe ucho zaczyna wprowadzać zamęt: jakieś inne tony, szumy, gwizdy i buczenie, które nasila się przy głośnych dźwiękach. I generalnie zakłóca normalne słyszenie.
Najgorzej, że nie mogę śpiewać. Jakbym słyszała drugi, fałszujący głos, który próbuje sprawić, że sama będę fałszować. Nie, żebym potrzebowała tego do śpiewania kołysanek - mała zasypia bez nich; nie to, co niegdyś mała Bulinka. Ja po prostu uwielbiam śpiewać i kształcę się w tym kierunku. I co z tego, że mam teraz czas. O dupę rozbić moje wysiłki - drugi głos przeszkadza mi tak, że musiałam odpuścić.
10:24
A teraz maseczka regenerująca i książka. Mała śpi. Teraz mam czas dla siebie. Potem biorę się za nadrabianie zaległości. Blogi czekają :)
My mieliśmy jechać do zoo w weekend, a tymczasem ja... zaliczyłam jelitówkę. To na pewno było to, bo wcześniej przeszli ją mąż i córka, a do tego doszła gorączka, ale karkówkę obrzydziłam sobie na cały sezon.
OdpowiedzUsuńPij kawę. Nawet bez cykorii - musiałabyś w ciągu dnia wypić ze trzy siekiery, żeby małej zaszkodzić ;)
Ło matko... Ja miałam wirusa kilka razy w ciąży, w tym raz to naprawdę długo trwało. I to zawsze przywleczone przez H. z przedszkola. Ona raz rzygnie albo zrobi rzadką kupę i tak u niej przebiega wirus. A ja gonię całą noc i dzień (na dwa fronty) i zdycham...
UsuńA karkówki chyba szkoda, bo sezon grillowy nawet nie zaczął się na dobre.
A kawę będę piła. Tylko obawiałam się, że mała nie będzie spała. Bo to, że nic jej nie będzie po takiej zwykłej, nie za mocnej, to wiedziałam. Tylko tak ładnie i dużo śpi... szkoda by mi tego było :P
http://www.hafija.pl/2012/10/kawa-a-karmienie-piersia.html
OdpowiedzUsuńInfo od specjalistki :)
Jak się czujesz niepewnie, to nie ma co się zmuszać. Ja tam piłam i całą ciążę i przez karmienie. Co prawda zawsze było to caffee latte więc dużo mleka, ale liczyło się ;)
Za to teraz mi nie podchodzi :p
Jakby to powiedzieć: to kawy to mnie zmuszac nie trzeba :P Ja po prostu lubię kawę. Za smak, nie tylko za to, że podnosi mi ciśnienie i mogę normalnie funkcjonować :) O ile to dobra kawa. I w ciąży piłam. Może nie jakoś dużo, ale czasem nawet 2x. Mnie nie podchodziła na początku, ale potem wszystko wróciło do normy :)
UsuńTo masz hardcorowo :) Ja już zapomniałam jak to było kiedy miałam w domu noworodka :) Dzisiaj ten mój "noworodek" który skończył już roczek zasuwa po całym mieszkaniu tak że wieczorem padam ze zmęczenia. I wiesz co? Też sobie dzisiaj zafunduje maseczkę, a co! ;)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że pierwszy rok małej H. wlókł się niemiłosiernie i byłam chora ze zmęczenia. Ja z tych mam, które odpoczęły, kiedy posłały dziecko do żłobka (Klub Malucha, prywatny i był strzałem w dziesiątkę i dla nas i dla H.). Nie beczałam z nią przy pierwszym pożegnaniu.
UsuńTak czy siak: dla mnie jesteś bohaterką, jak każda matka, która jest na etapie, który mnie dał strasznie w kość :)
Pamiętaj o sobie, kiedy przez cały dzień wydaje się, że istnieje tylko dziecko i jego potrzeby. Kiedy śpi, zrób sobie małe SPA :)
Uwielbiam Cię czytać. Ja nie wyobrażam sobie życia bez muzyki. Nucę bez przerwy. A z tym uchem to może Ci się zatkało. Czasami jak się kichnie to może się zatkać. Pamiętam, że moja mama miała tak często, tylko, że jej woskowina zatykała ucho no i wtedy musiała iść do laryngologa i on musiał przetkać...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was
Sylwia
Bardzo dziękuję! :)
UsuńŻycie bez muzyki byłoby koszmarem. Nawet nie próbuję sobie tego wyobrażać :).
Mnie ostatnio (ze 2 tyg. po pierwszym porodzie) laryngolog powiedział, ze to może być przesilenie po wysiłku. I ten "drugi głos" to tak naprawdę mój głos od środka. Bo całe ciało rezonuje i pozostałe dźwięki z zewnątrz odbierane są przez całe moje ciało jak echo, a kiedy jest jakies zaburzenie słyszenia, to pojawia się coś takiego. Wtedy przeszło samo. I na to liczę teraz :)
Dziękuję, ze zaglądasz do mnie i zapraszam ponownie :)
Kurcze.....i to wszystko dopiero przedemną 😕 strach się bać....ja dopiero poznaję uroki macierzyństwa...
OdpowiedzUsuńPrzed Tobą? To znaczy na jakim etapie jesteś?
UsuńUroki macierzyństwa... rany, to jest - na dzień dzisiejszy - tak dziwne określenie dla bycia matką, że aż mnie odrzuciło :) to jak "uroki trudów przeplatanych łzami smutku i radości" :)