wtorek, 11 października 2016

11 października - smutna jesień z pozytywnym akcentem

11 października 2016 r.
Wtorek


Mania: 5 miesięcy, 3 tygodnie i 5 dni
Bu: 2 lata, 11 miesięcy, 3 tygodnie i 4 dni
Pogoda: A pogoda listopadowa, niech ja szlag! - za przeproszeniem. Jeszcze śniegu z deszczem brakuje do tak zwanego szczęścia






14:55
 

Jeden z tych dni, kiedy dziecko, które zazwyczaj mało śpi w dzień (chociaż powinno), pewnego dnia zasypia kamiennym snem na dwie godziny...

... a ty nie wiesz, czy powinnaś się niepokoić, czy z radością rzucić w wir pracy odkładanej tygodniami.

Oczywiście nigdy nie wiesz, kiedy taki dzień nadejdzie. Nastawiasz się, że - jak zwykle - dziecko obudzi się po trzech kwadransach (wersja optymistyczna), więc nawet nie myślisz, że mogłabyś coś zrobić.
 
Ja w takich sytuacjach zabieram laptopa i odpoczywam z małą. Zawsze mogę ją "dolulać", by zasnęła jeszcze na nadprogramowe 5-10 minut.

Kiedy się budzi, robię wszystko inne. Wróć: usiłuję. 
Bo bywają też dni okrutnie męczące. W czasie "skoku" albo przy ząbkowaniu, kiedy to dziecię buczy w zasadzie cały dzień. A ty musisz powiesić pranie bez niego na rękach. No przecież też bym się zbuntowała. Uch!

A późnym popołudniem, kiedy mąż wraca z pracy lubi palnąć, biedak nieświadomy: "nie noś jej, bo się potem od ciebie nie odklei". Włączam wówczas bajkę Starszej i rozpoczynam krucjatę przeciwko słownemu znęcaniu się nad matką, która słucha jęków dziecka od samego rana, więc ma już dość i niech sobie Tatuś tak jeden cały dzień znosi takie jęki a potem wieczorem "pozwala się dziecku wypłakać".
Kończy się to zazwyczaj pokojowo, zawarciem porozumienia o zajściu nieporozumienia.
 

Nie dalej jak wczoraj postanowiłam umyć lodówkę, bo kiedy ją otwierałam to było "coś tak czuć", jak mawiała moja śp. prababcia. 

Mania nie była zachwycona, że zostawiłam ją na "placu zabaw" z zabawkami, a sama sobie poszłam. Mój głos, jak się okazało, to nie było coś, co takiego półroczniaka mogłoby satysfakcjonować. Ale, jak wiemy, są takie prace w domu, które zaczęte po prostu muszą być dokończone. I do takich należy np. mycie lodówki. Musiałam jednak na tym poprzestać, bo dziecko buntowało się tak głośno i rozpaczliwie, że ostatnią półkę myłam drącymi rękami. Rozmrażanie musiałam sobie darować, bo - jak nic! - osiwiałabym w tym czasie.


15:06

Dziś po raz pierwszy od urodzenia (a nawet ciut wcześniej) będę miała korki! Jestem tak podekscytowana, jakby za drzwiami pokoju nie stało biurko, a lustro z jakimś cyber-przejściem do innego świata, w którym na godzinę jestem poddawana przyjemnym zabiegom relaksacyjnym, niczym w spa. Taki powrót do tego, co było przed, do mini-niezależności (to w końcu moja kasa, a nie jakieś tam 500+ czy macierzyński, który idzie głównie na pieluchy, mleko i inne takie). I kupię sobie za to buty. 

Ktoś pomyśli: śmiech na sali, żeby mi mąż nie dał na buty. Ależ on mi chce dać. Tylko to nie o to chodzi. Trudno wyjaśnić to komuś, kto zarabia. Ja zarabia(ła)m korepetycjami, z którymi musiałam skończyć na czas opieki nad dzieckiem. Nie potrafię opisać, jak mi źle z tym, że "mąż mi wydziela". To tak brzmi, chociaż nigdy tak nie wygląda. Nigdy nie było sytuacji, w której bym nie dostała tyle, ile potrzebuję. Bez cienia wątpliwości, że chcę za dużo. Zawsze dostanę. Na cokolwiek, co uważam, że jest potrzebne i służy. Nie trwonię kasy (nawet własnej) na coś, co stoi w kącie i zbiera kurz. Ale mimo wszystko zależność finansowa mi ciąży. 



Też tak macie? Niby nic, niby to moje zarabianie na ten moment jest symboliczne - Mania jest wciąż za mała, żebym mogła wrócić do dawania lekcji na pełen etat - a jednak zmienia wszystko. Samopoczucie przede wszystkim. Niektóre kobiety chcą wychodzić za mąż za milionera, by nie pracować, tylko dostawać. Nie umiałabym tak. Nie tak mnie nauczono. 

PS. U mnie dziś taka zupa. Spróbujcie kiedyś, bo u mnie wszyscy ją chwalą, że najlepsza cukiniowa :)

5 komentarzy:

  1. Mimo iż w poście same obowiązki, rzeczy do zrobienia teraz i w planach, jakoś bardzo zrelaksował mnie i odpoczęłam czytając go.
    Jestem niezależna finansowo, zawsze byłam. Nie wiem jak to jest z tej drugiej strony. Czasem wydaje się, że łatwiej, ale prawdopodobnie się łudzę. Jeśli mamy coś głęboko wpojone za młodu, to ciężko to wyplewić :) Masz bardzo rozsądne podejście do pieniędzy. Tak trzymaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo taki był trochę zamysł tego wpisu - nie miał nikogo dobijać, nie miał też być narzekający i generalnie depresyjny. :)

      Ja tez byłam niezależna. Jakiś czas. Teraz znów powrót i jestem przeszczęśliwa. Rzeczywiście, to co w nas sie wpoi za młodu odbija się później od wielu rzeczy przez całe zycie, wraca jak bumerang. W pewnych sprawach to dobrze, a w pewnych niekoniecznie... umówmy się: nie każdy miał wzorcowe dzieciństwo, albo przynajmniej takie, że wartość moralne były na jednym z pierwszych miejsc...
      Dzięki za przemiły komentarz! :)

      Usuń
  2. U nas też zimno, leje, a do tego jedna z głównych ulic miasta rozkopana więc jazda po Maję i powrót do dom zajal mi całą godzinę. Na szczęście ta jazda ululała mała i ta wciąż śpi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, taki dzień jest dobry dla dorosłego, który musi nadrobić pracę przy kompie, porządku domowe zrobić czy coś... anie dla matki z dzieckiem, która tylko czeka, zeby wyskoczyć z dzieciakiem na zewnątrz, bo oboje się duszą w domu...
      No, u nas w jedną stronę zawsze musze liczyć 30 minut.Nie mówię, ile w godzinach szczytu :)
      U nas nie zawsze M. się ulula w samochodzie. czasem tak, a czasem wyje całą drogę i musze się zatrzymywać 4 razy jadąć w jedną stronę. takie uroki... :)
      Wczoraj wyprodukowałaś tyle na blogu, że od razu pomyslałam: chyba mała Ci zasnęła nadprogramowo :P

      Usuń
    2. Hahaha, no zdarza się jej jak zasnąć. A następnego dnia było wiszenie na mamie i bunt na wszelkie próby odłożenia, także równowaga w przyrodzie jest :)

      Usuń

Jeśli zatrzymałeś/aś się tu tylko na chwilę, daj znać. Nawet nie wiesz, jaką sprawisz mi tym przyjemność!

Bądź na bieżąco

Design by | SweetElectric