sobota, 3 grudnia 2016

2 grudnia - jak to życie potrafi zamęczyć

2 grudnia 2016 r.
Piątek




Mania: 7 miesięcy, 2 tygodnie i 3 dni
Bu: 3 lata, miesiąc, 2 tygodnie i 2 dni
Pogoda: Zimowa. Pada śnieg. Patrzysz za okno i aż chcesz to robić z kubkiem gorącej herbaty, przytulając się do ciepłego grzejnika.




19:50

No właśnie, pogoda świąteczna, chociaż Święta ostatnio raczej bywają bez śniegu. Chce się człowiek zadumać nad tym, że jemu tak fajnie, cieplutko i aż się chce siąść do komputera i pracować. Nawet uczyć się chce. 

Tylko tym razem nie podoba mi się śnieg. Generalnie dzisiaj nic mi się nie podoba, bo mam dość. Miałam nic nie pisać, zanim humor mi się nie poprawi. Ale niestety. Mimo świadomości, że inni mają/miewają gorzej, nie potrafię poczuć się lepiej. Tak po ludzku, wiecie, że nie chce się beczeć. Bo dziś już naprawdę mi się chce. Już rano, przy pierwszym usypianiu [sic!] na pierwszą drzemkę tak jakby przeczuwałam coś. Nie wiem, że kolejny skok rozwojowy? Że jakiś gorszy czas? Że zęby? Ani apetytu, ani spania, ani zabawy, ani nawet maminy podołek - nic nie było dziś w stanie zadowolić Maniuli.

Po drzemce (40 minut, szał)widziałam małą poprawę, ale co z tego, skoro przez cały czas marudziła. Dobra, ignorowałam to, to widziałam, że coś tam koło siebie robi, tylko tak jakby "z nudów" dodatkowo jęczała.

No i oczywiście nie zasnęła po południu. Nie chciała jeść ani się bawić. Teraz jak o tym myślę, to może coś jej dolega (albo będzie dolegać). Ok, Mania pod obserwację. 

Niestety nie jestem przez to mniej zmęczona - słabo sypiam, plus Mania ma godzinę przerwy w nocy (ej, co z tymi dziećmi?!), a na stałe budzi się o szóstej lub szóstej trzydzieści.



Ze zmęczenia mnie mdli i nawet nie mam apetytu. W sumie to się dobrze składa, bo gdybym odczuwała większy głód, byłabym jeszcze dodatkowo wkurzona. A tak to przynajmniej nie odczuwam tego, że czasu na jedzenie ostatnio brak. Po ciuchach widzę, że schudłam, chociaż waga nadal nie naprawiona.

I wiecie co? Jeszcze dwa miesiące temu byłabym zadowolona. Dziś jakoś nie. 



Błagam, kobitki, pomóżcie: jakie macie sposoby na takie mamine słabości? Co dodaje Wam sił? Tylko nie chcę słyszeć o kawie. Z kofeiną, czy bez. Ostatnio nawet nie znajduję czasu, żeby ją zrobić. 
... a tak nie chciałam się nad sobą użalać!


21:42


Z pozytywnych rzeczy:

Zawsze, kiedy ja usypiam Buńkę mamy swój rytuał przy zasypianiu. Po krótkiej modlitwie kładzie się to moje dziecię z wybraną przez siebie przytulanką, a ja ją przykrywam kołdrą i wymieniamy swoisty dialog.
- Dobranoc - mówię.
- Dobranoc - odpowiada.
- Kolorowych snów - na to ja. 
- Kolorowych snów... - na to ona.
- ... i niech ci się przyśnią aniołki - mówimy razem.
A później całują ją raz w czoło.
- Kocham cię - mówię.
- Kocham cię - jak echo moja Bunia. I oczywiście zawsze musi mnie też pocałować w czoło.
A wtedy ja ją obdarzam kilkoma pod rząd buziaczkami w policzek. Ona musi po prostu "mi oddać". 

Dziś jednak jakoś tak było szybko, bo byłam zmęczona. Po chwili słyszę ciche chlipanie.
- Co jest? - pytam.
- Bo ja też chciałam tak dużo dać buziaków...


Dzieci uwielbiają rytuały. Zresztą daleko by szukać. Hasło "kolorowych snów i niech ci się przyśnią aniołki" mówiła mi mama. A jej powtarzała jej mama. Widocznie jako dorośli też te rytuały lubimy. 
A może podświadomie wierzymy, że niczym zaklęcia pomogą nam, jak pomagały naszym rodzicom i dziadkom...?


Dobranoc. Przyślijcie mi energię.


5 komentarzy:

  1. My też mamy swoje jak to dzieciaki nazywają "słówka na dobranoc". Bez nich nie zasną.
    A co do pierwszej części Twojego posta to też mam "negatywny" czas, więc trudno napisać mi coś optymistycznego. Na pewno wkrótce będzie lepiej choć czasami trudno nam w to uwierzyć (ja próbuje), trzymaj się :-*
    Też zauważyłam, że jedną z nielicznych pozytywnych rzeczy "dołowania się" jest spadek wagi choć pewnie nie u każdego ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te słówka mają jakąś magiczną moc. Uwielbiałam je w dzieciństwie. Były jak jakieś zaklęcia: wierzyłam chyba podświadomie, że nie będę mieć koszmarów :)

      Usuń
    2. U nas brzmią tak: Dobranoc, pchły na noc, karaluchy pod poduchy a szczypawy do nogawy, śpijcie dobrze, kocham Was najmocniej na świecie. Jak będziecie mieć koszmar to możecie przyjść do mnie a jak nie będziecie mogli zasnąć to liczcie... (i tu muszę coś wymyślić, najlepiej codziennie coś innego, związanego z jakimś wydarzeniem w dniu) ;-)

      Usuń
  2. Wiem, że ciężko, ale dasz radę :) sam nie mogę nic konkretnego doradzić, bom niedzieciaty.
    Ale jedną radę rozważ: potrzebujesz odskoczni. Pisałem parę ładnych razy, że dziadkowie powinni pomóc. Jest to ich, k...a, obowiązek i nie ma wymówek. Zwłaszcza Twoich. I zostawiasz dzieci na dzień z eR. i rodzicami i sama jedziesz do dużego miasta sie rozerwać. Bo po 1)nic im się nie stanie, a po 2)zajeździsz się przy takim trybie życia.

    W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe. Ja też wiem, bo... trochę nie ma wyjścia :)
      Z tą odskocznią to jest jak jest... Ale w sobotę mam wyjazd. Niby nie jest to wypad do kina na ploty i kawę, ale na pewno bez dzieci pół dnia. A raczej popołudnie z wieczorem. Tylko szkoda, że sama a nie z eR...

      Tak czy siak, człowiek nawet jak lubi to swoje życie, to jednak psychika ma swoje ograniczenia :)

      Usuń

Jeśli zatrzymałeś/aś się tu tylko na chwilę, daj znać. Nawet nie wiesz, jaką sprawisz mi tym przyjemność!

Bądź na bieżąco

Design by | SweetElectric