piątek, 17 marca 2017

"Jabłonka Eli" Catarina Kruusval [RECENZJA]

Ja po prostu kocham takie książki. Taki ilustracje, w które chciałoby się wskoczyć. Nie są bardzo realistyczne, są dziecięce i proste, ale mimo to mają tyle detali, że nie sposób oderwać od nich oczu. A mowa tutaj o książeczce z serii o przygodach Eli, wydawanej przez wydawnictwo Zakamarki.



To, że mojej Buńce się spodoba - nie miałam wątpliwości: że zachwyci się ilustracjami, że ona ze swą empatyczną naturą od razu rozczuli się nad losem jabłonki, że... Po prostu wiedziałam. Nie wiedziałam natomiast jak bardzo ją pokocha.

 

Pewnego wieczoru, kiedy czytałyśmy "Jabłkonkę Eli" Catariny Kruusval - pewnie już po raz czwarty wieczór z rzędu - Buńka nieoczekiwanie przerwała mi w trakcie czytania:
- Mama, mama, mama, mama! - To jej sposób na zwrócenie mojej uwagi i nadanie jej priorytetu. 
- No..?
- Chciałabym tam skoczyć - powiedziała to takim tonem, jakby mi wyznawała dość wstydliwy sekret.
- Skoczyć? - zdziwiłam się trochę. W książce nie ma nawet luźnego powiązania ze skakaniem.
- No, tam - wskazała palcem na obrazem w książce.
- Chciałabyś wskoczyć do książki? - uśmiechnęłam się, bo takie wyznanie świadczyło o umiejętności utożsamiania się z jakimś wyobrażonym światem. Czyli krótko mówiąc: wyobraźnia zaczyna pracować, jak należy. 
- Tak - przytuliła się do mnie. - Ale to musiałaby być magiczna książka. - Dodała.
- A nie jest - westchnęłam, wyprzedzając jej tok myślenia.
- Tak, nie jest. Szkoda. - Na chwileczkę się zadumała, po czym jakby się ocknęła: - No, mama, czytaj, czytaj!

 "O! Tatuś Eli! Tak mi się wydaje..."
 "A to wygląda jak ty i tatuś! Masz taki sweter, mama!"

 
 "Też bym tak poleżała przed kominkiem z wami i z moją siostrą małą"


Zacznijmy może od tego, jak wygląda ta książeczka: Jest niczym format A4, ale nieco szersza. Bardzo kolorowa, z przeuroczymi ilustracjami autorki. To te z gatunku: "gdzie jest Wallie?". Dużo detali, chociaż niekoniecznie z komputerową precyzją. Zresztą zupełnie nie o to tu chodzi. Pokazany świat ma swoje życie, a ilustracja nie ogranicza się do tego, o czym mówi tekst, pokazuje nam kontekst, dzięki czemu dziecko może odnajdywać detale na obrazkach. Może też przyjrzeć się temu, o czym nie można przeczytać. Czyli jak się okazuje same ilustracje mogą stanowić dodatkowe pole rozrywki. 

Już na pierwszej stronie widzimy fragment małego miasteczka, gdzie jest dom i ogródek Eli i jej rodziców. Przez dobry kwadrans można odkrywać zwyczajne życie zwyczajnych ludzi. Potem zagłębiamy się w historię Eli, która mieszka w domku z niedużym, ale jakże urokliwym ogródkiem, na środku którego stoi jabłonka - ulubione miejsce zabaw Eli i jej kolegi, Olka. Mały czytelnik w bardzo prostu sposób poznaje cykl, jakim żyje drzewo owocowe: kwitnie, zielenieje, pojawiają się owoce a na końcu - kiedy są dojrzałe - można je zbierać. W ziemie jabłoń zrzuca wszystkie liście i stoi sobie taka goła, czekając na wiosnę. 

Niestety pewnej nocy straszna wichura łamie drzewo. I to jest cios dla wszystkich. A Ela i Olek naprawdę odczuwają tę stratę, dlatego mama Eli proponuje kupić na wiosnę nowe drzewko, ale drzewa mają swoje flegmatyczne tempo, więc zanim będzie można się na nie wspiąć upłynie sporo czasu, ale dlaczego miało by to kogokolwiek powstrzymać przed kupnem i zasadzeniem młodego drzewka! No to kupili, zasadzili, zadbali o nie i - już efekt - pierwsze jabłko, którym mogą się podzielić. I okazuje się, że nawet takie nieduże drzewko daje pyszne owoce.




Co ja widzę jeszcze w tej powiastce, jako rodzic? Przede wszystkim bardzo ładnie pokazany cykl życie roślin w różnych porach roku - i to tego zabawnie zilustrowany. Poza tym możliwość pokazania dziecku, że kiedy coś się zepsuje, zniszczy tak, że nie można już tego naprawić - to nie jest to koniec świata. Czasami coś, co mamy w zamian - w ramach rekompensaty - nie jest takie złe. A może nawet lepsze? Za to na pewno ma swoje zalety. Bo, jak mówi stare porzekadło, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ela jest przekonana, że nic nie zastąpi je jabłonki, tymczasem jednak drzewko daje owoc, który jest równie pyszny, co ten ze starej jabłonki. Ale na wszystko trzeba czasu i cierpliwości. Oraz wytrwania, bo w końcu młode drzewko nie umie o siebie zadbać, trzeba mu na początku pomagać, ale ono potrafi się odwdzięczyć. 

Moja ocena: Bardzo polecam. Dla mojej 3-letniej Buńka książeczka trafiona w punkt. Idealne dla wrażliwych dzieci, którym trzeba czasem pokazać, że porażka, krzywda, niepowodzenie można obrócić na naszą korzyść. A ogromną rolę odgrywają tutaj ilustracje. Co do tekstu, jest on prosty, zrozumiały, ale bez przesady. Jak dla mnie idealny dla 3-latka.


Tytuł: Jabłonka Eli
Autor: (+ilustracje) Catarina Kruusval
Wydawnictwo: Zakamarki
Rok wydania: 2009
ISBN: 9788360963524
Oprawa: twarda, błyszcząca; kartki matowe
Liczba stron: 28
Wiek Czytelnika: 3+

Recenzja mogła powstać dzięki Wydawnictwu Zakamarki:
  

4 komentarze:

  1. Uwielbiam książki wydawnictwa Zakamarki, więc z przyjemnością poczytałabym z Jasiem tę lekturę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja też. Polecam! Zwłaszcza, że nie ma tutaj ukierunkowania na małe Czytelniczki. Jest i Olek, który odgrywa dużą rolę, cały czas jest obecny, więc i dla chłopców będzie ok :)

      Usuń
  2. Bardzo ładna książeczka :) Nie mam jeszcze dzieci, ale już zbieram takie książkowe perełki :) wcześniej czy później będą potrzebne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam takie książeczki, niestety w tej chwili nie mam okazji do ich czytania :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zatrzymałeś/aś się tu tylko na chwilę, daj znać. Nawet nie wiesz, jaką sprawisz mi tym przyjemność!

Bądź na bieżąco

Design by | SweetElectric