Pierwsza połowa września minęła. Niby wszyscy mamy
wrażenie, że rok szkolny dopiero się zaczął, ale już nikt nie myśli o
wakacjach, jakby były całe wieki temu.
To jest właśnie to. Szkoła. Zwyczajna szkoła, a tyle
emocji, tyle ekscytacji, stresu i ... nauki. Pomyślmy zatem, co byłoby, gdyby
to była magiczna szkoła...?
Uśmiecham się, bo spojrzałam teraz na półkę z książkami.
Stoi tam Harry Potter. Pierwsza część wydana po polsku z
ilustracjami Jima Kaya. Tego rozczochranego małego okularnika nikomu chyba nie
muszę przedstawiać. Jak zauważyłam ludzie albo go kochają albo nienawidzą.
Chociaż ci drudzy niewątpliwie dlatego, że mają dość tych pierwszych, którzy
jak pomyleni rysują sobie blizny na czole, zakładają okrągłe okulary,
przebierają w czarne togi i wymachując patykami wrzeszczą: Expelliarmus!
Jeśli należysz do pierwszej grupy, to raczej masz już tę
książkę. Ale jeśli należysz do tej drugiej - nie przeczytasz u mnie peanów na
cześć autorki, bez obaw. W ogóle nie będę pisać o Harrym, tak naprawdę. W końcu
książkę wydano już na tyle różnych sposobów, że w internetach nikt nie
potrzebuje kolejnej recenzji. Sieć mogłaby tego nie wytrzymać.
Tak czy inaczej, doskonale pamiętam, kiedy mama kupiła mi
pierwszą część, Harry Potter i Kamień
Filozoficzny. Zawsze kupowała książki mnie i siostrze na początku roku
szkolnego. Wiecie, żeby nas matematyka w swej królewskości nie przytłoczyła
majestatem, a w-f nie przygniótł ciężarem kompleksów dojrzewania. I tego typu.
Bardzo lubiłam tę tradycję. Przypominam sobie, jak połykałam strona za stroną,
aż... aż zwyczajnie utknęłam i nie mogłam ruszyć. Czytałam z ogromnym wysiłkiem
nauczona, że książka – jaka by nie była – ma być przeczytana do końca. Inaczej
nie miałam prawa jej oceniać. Kiedy dotarłam do momentu, w którym chłopak
dociera do zaczarowanego zamczyska – szkoły magii – tak niezwykłego w swej
naturze, że nie sposób się w nim nie zauroczyć. To była właśnie ta chwila,
kiedy książka mnie bezceremonialnie wessała.
Co się wydarzyło później i czy miłość do świata stworzonego
przez panią Rowling rozkwitała w miarę pojawiających się tomów? Tego Wam nie
zdradzę. Nie teraz, w każdym razie. Powiem tylko tyle, że ta przygoda nie była
taka, na jaką się zapowiadała.
Książka z ilustracjami Jima Kaya jest wciąż tą samą książką,
którą napisała Rowling. Słowo w słowo. Ale ma coś, czego nie mają pierwsze
wydania – ilustracje. I to nie są zwykłe ilustracje. Są rewolucyjne.
Wyobraźcie sobie zdjęcie. Cudne ujęcie ogromnego człowieka,
który siedzi przed kominkiem na fotelu. Zdjęcie jest zrobione z profilu, a jedynym
źródłem światła jest właśnie kominek. Mężczyzna pochyla się nad chłopcem, który
siedzi z nogami podciągniętymi pod brodę i nie spuszcza z niego wzroku. Słucha.
I wydaje się taki malutki. Ogromny mężczyzna z burzą włosów i gęsta brodą może
wydawać się groźny, ale wyczuwamy, że nie potrafiłby skrzywdzić muchy. Ładne,
prawda? A to przecież nie zdjęcie, tylko ilustracja.
Umówmy się, Jim Kay nie robi ilustracji nawet zbliżonych do
zdjęć. Od razu wiemy, że to farby, ale ujęcia są tak oryginalne i poruszające,
że już jako fotografie byłyby piękne. Dodajmy do tego, że miesza on ze sobą
różne techniki malarskie, na jednym zdjęciu np. używając akwareli i ołówka (a
może to cienkopis?). To małe dzieła sztuki, a nie ilustracje do książki.
Jeśli mogło mnie coś rozczarować, to filmowa postać
Pottera. Nie tak go sobie wyobrażałam. Kiedy jednak po latach zobaczyłam, jak wyobrażał go sobie
Jim Kay, pomyślałam, że tak to ja mogłabym go widzieć. Niestety filmowy Harry
zdążył już w tym czasie narobić nieodwracalne szkody w mojej wyobraźni.
Są ilustracje w tej książce, które są absolutnie wybitne. A
do tego bajkowe i magiczne jednocześnie. Jestem pewna, że podczas promocji tej książki
natknęliście się na nie nie jeden raz: jak Ulica Pokątna, chatka Hagrida czy
jednorożec w Zakazanym Lesie. Mnie ujęło wiele zdjęć, ale najbardziej to urocze
ujęcie Harry’ego, który rozmawia z dyrektorem – siedzą po turecku pod stołem w piżamach; czy piękny front Hogwartu w nocy – lekko uchylone drzwi, zza których wypada snop
światła i postać kotki Noris. Majstersztyk. Trochę jakby Sagrada Familia, chciałoby się powiedzieć, ale nie chcę niefortunnych porównań.
Ciekawe jest to, że wiele zdjęć, na których dużo się dzieje
ma wiele dość nieoczywistych, a może nawet zabawnych elementów. Dostojne, pnące
się pod niebo zamczysko – biało-czarny szkic, a po jednej stronie dachu... połowa
dzika, po drugiej stronie dachu – druga. Przy dzwonie na dzwonnicy maleńka postać, jakby
czarownica, która miotłą chyba chce poruszyć ów dzwon. Hagrid pędzący na motorze, a w
dole, w lesie – jakieś nieuzasadnione światełko. Komórka pod schodami na Privet Drive, a na
półeczce – mała, rzeźbiona figurka sowy. Ulica Pokątna – spomiędzy krat w
piwnicy jednej dość mrocznej kamienicy – ręka, która usilnie próbuje chwycić
jabłko. Ekspres do Hogwartu – na przedzie pociągu – gargulec: świnia ze
skrzydłami. I tak dalej.
Jeśli myślicie, że na tym koniec, to prawie macie rację.
Dodam jeszcze, że książka zawiera zupełnie nieoczekiwane karty, wyciągnięte
wprost z magicznych podręczników – pojawia się przewodnik po trollach według
Newta Scamandera i przegląd smoczych jaj według podręcznika „Hodowanie smoków
dla przyjemności i zysku”. Urocze, co?
Powiem tylko tyle: Jeśli chcecie komuś kupić Harry’ego
Pottera, to nie kupujcie mu, proszę, tradycyjnej książki, a właśnie tę. Magia
wypływa z niej nawet, kiedy jest zamknięta.
Moja ocena: Bardzo
polecam! Czy tylko fanom? Nie. Czy jako ktoś, kto nie znosi serii o młodym
czarodzieju masz szansę się przełamać? Na pewno zanim powiesz: „nie”,
przeglądnij są i poczekaj, aż zakochasz się w tych ilustracjach.
Tytuł: Harry Potter i Kamień Filozoficzny
Autor: J. K. Rowling, ilustracje Jim Kay
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2015
ISBN: 9788380081185
ISBN: 9788380081185
Oprawa: twarda, kartki delikatnie błyszczące; okładka ma błyszczącą obwolutę oraz kapitałkę z zakładka wstążeczką.
Liczba stron: 256
Liczba stron: 256
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli zatrzymałeś/aś się tu tylko na chwilę, daj znać. Nawet nie wiesz, jaką sprawisz mi tym przyjemność!