Piątek
20:30
Ojciec ma wychodne. Jedzie z kumplami na tak zwana pizzę i piwo. Jak to mówią: kto co lubi. Ja wolę grzane i na pewno nie w pizzerii. Ale poszedł, więc matka sama w domu.
Brzmi co najmniej jak kara: piątek wieczór, usypianie dzieci i - jak na złość - w tele-pudle nie ma się naprawdę czego jąć, więc w głowie zaczynają krążyć myśli, że może się pouczę (a mam powód do nauki, że tak powiem).
Dobrze, że kupiłam wino. Zrobię sobie grzane wino, a co!
A potem pod kocyk i notatki w dłoń. W zasadzie, kiedy myślę o tym, to nie wydaje mi się to aż takie straszne. Potrzebowałam takiego wieczoru. eR nie będzie mnie kusił kolejnym odcinkiem serialu czy książką. Przecież od samego patrzenia, jak on czyta głód książkowy daje mi się we znaki.
A Wy jak spędzacie piątkowe wieczory?
Oj chętnie bym sobie posiedziała nad książką, oby jeszcze wróciły czasy z sekundą dla siebie.
OdpowiedzUsuńWrócą. Chociaż kiedy, to zależy od dzieci. U nas jest bardzo różnie, mimo stalego rytmu i rytuałów. Powodzenia, oby te chwile wróciły prędzej niż później ;)
OdpowiedzUsuń