wtorek, 8 marca 2016

12 rzeczy, których nie da się polubić w ciąży



7 marca 2016 r.,
Wtorek

Ciąża: 35 tydzień, 5 dzień
Waga: 67 kg (o, matko! przecież nie jem tyle, żeby tak szybko przybierać! *boi się*)
Pogoda: Iście wiosenna. Nie to, co wczorajsza zawieja, deszcze, ciapa i ostatecznie płaty śniegu w dużej ilości.




12 RZECZY, KTÓRYCH NIE DA SIĘ POLUBIĆ W CIĄŻY



Mówisz:
- Jestem w ciąży.
Albo:
- Spodziewam się dziecka.

A wtedy słyszysz:
- To cudownie!
- Ależ to wspaniała nowina!
- No to się rodzina cieszy!
- Gratulacje!

I wtedy cię zemdliło. Próbujesz nadal się uśmiechać ale to nie takie proste, bo w tym właśnie momencie poczułaś zapach czyiś dusznych perfum i kawałek bułki, który w siebie wmusiłaś w ramach śniadania właśnie podszedł ci do gardła.

Wiele mówi się o tak zwanych urokach ciąży. Czasem nawet przez usta nie chce przejść określenie "stan błogosławiony". Dla kogo jest on niby błogosławiony? Chyba nie dla przyszłej matki... Bowiem mało która przechodzi ciążę tak, jakby nie była w ciąży (no, gdyby nie ten brzuch).

Sama jestem już na finiszu. Ostatni miesiąc. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że gorzej być nie może. Dziś wiem, że może. Bo jest. Niby wszystkim mówisz, że spoko; że czego się nie robi; że różnie; że czasem dokucza kręgosłup, ucisk na płuca i odrętwienie w nocy, ale już tylko miesiąc, więc dociągniesz. I cały czas tym stwierdzeniom towarzyszy uśmiech. Albo jakiś grymas, który miał być uśmiechem. A przecież te dolegliwości to i tak szczyt góry lodowej...


Mój TOP 12 ciemnych stron bycia w ciąży:


/lista nie jest listą wszystkich najważniejszych dolegliwości, a tych najbardziej dokuczliwych - według mnie/

12. Wahania nastroju.

Płacz, śmiech, wzruszenie, złość i znów płacz, śmiech, wzruszenie i złość... i tak w koło. Klasyka gatunku. Wystarczy krzywe spojrzenie, słowa powiedziane niewłaściwym tonem, czyjaś mina, miłe słowo i od razu budzą się w tobie skrajne emocje. To jest właśnie to, o czym mówię. Wahania nastroju męczą głównie otoczenie ciężarnej. Wszyscy chodzą wokół ciebie na palcach i obchodzą się jak z jajkiem, a ty zastanawiasz się, co się im porobiło? Przecież gdybyś nie była w ciąży też zareagowałabyś w taki sposób! To jest właśnie to, co robią hormony: my, ciężarówki, mamy poczucie, że nic się nie zmienia. Tylko środowisko zaczyna być wobec nas jakieś takie... ostrożne.

Moja rada: Uświadom męża, że tak może być. Wszystkich nie uświadomisz, ale jeśli on wie, będzie przynajmniej mógł się psychicznie nastawić na to, że pewne momenty trzeba będzie po prostu przemilczeć.

11. Dolegliwości, kiedy brzuch jeszcze nie rośnie - czyli kiedy nikt nie widzi, jak bardzo źle się czujesz.

To jedna z najbardziej znienawidzonych przeze mnie ciążowych utrapień. Wygląd jeszcze nie zdradza "stanu wyjątkowego", ale przeokropne mdłości, wymioty, wiecznie śpiący wyraz twarzy, wahania nastrojów (płacz i śmiech z byle powodu) czy cera jak w okresie dojrzewania już dają o sobie znać. I jak tu w dusznym autobusie powiedzieć komuś: "Przepraszam, jestem w ciąży. Ustąpi mi pan miejsca? Bo chyba zaraz rzygnę. A jak nie rzygnę to zemdleję..."

10. Zapominanie i "uciekające z języka" słowa. Brak koncentracji.

Zaczyna się niewinne: umknęło ci słowo lub zapomniałaś imienia swojej koleżanki z liceum. Nic podejrzanego. Ale szybko zaczynasz zdawać sobie sprawę, że dzieje się to zbyt często. To jest normalne, bo mózg po prostu sam zadecydował, że teraz nie jest ci potrzebne to imię czy słowo. Dla mózgu liczy się teraz ciąża i szalejące hormony powodują, że nie ogarniasz prostych zadań. I w ogóle nie możesz się na nich skupić. Twoją uwagę pochłania myślenie o dziecku. Niezależnie od tego, czy myśleniem zajmuje się nasza świadomość czy podświadomość. W pewnym momencie po prostu zaczyna cię to irytować. Masz poczucie, że w czasie jednej rozmowy przynajmniej dziesięć razy nie potrafiłaś się wysłowić. I zaczynasz czuć się przynajmniej nieswojo. Pocieszające jest to, że po połogu ci przejdzie. Pfff, też mi pocieszenie.

Moja rada: To nie koniec świata. Denerwujące to jest, ale przecież da się z tym żyć. Jeśli obawiasz się (z racji swojej pracy), że będzie to miało wpływ na efekt ważnych rozmów, zażartuj, kiedy zdarzy ci się „wpadka”, mówiąc np.: „A mówili, że w ciąży człowiekowi zapominają się najprostsze słowa!”.

9. Przeziębienie staje się nagle kwestią naprawdę problematyczną.

Budzisz się już jakaś nieswoja, ale myślisz: "Rozchodzę to jakoś". Potem wmuszasz w siebie śniadanie, którego smaku praktycznie nie czujesz. W południe zaczyna się ból głowy. Pociągasz nosem i kichasz. Wieczorem masz już gorączkę i ból gardła. I wtedy wydaje ci się, że agonia jest blisko, bo wyczytujesz w Internetach, że "sory-Memory", ale przeziębieniteks, który normalnie postawiłby cię na nogi po prostu odpada. Nic nie możesz zażyć. Tylko babcine sposoby: mleko z czosnkiem i miodem, herbata z prawdziwym sokiem malinowym czy herbata z lipy na noc na rozgrzanie. Wsio. Jeszcze wypadałoby jeść cytrusy na kilogramy, by wzmacniać się witaminą C. Leczenie farmakologiczne odpada. Można sobie apap strzelić. Może pomoże, ale swoje trzeba odleżeć i zamiast 2 dni, umierasz przez tydzień, żeby przez kolejny pociągać nosem.

Moja rada: W tym wypadku porady z cyklu „lepiej zapobiegać niż leczyć” należy potraktować na serio. Łamie cię w kościach, od razu „walnij sobie” mleko z czosnkiem i miodem (nie może być za gorące, bo miód straci swoje właściwości!) i pod kocyk. Zrób wszystko, żeby zasnąć i się wypocić zanim przeziębienie nabierze mocy. Postaw na profilaktykę: jedz dużo cytrusów, codziennie porządnie wietrz mieszkanie, nie przesiaduj w zbyt ciepłych pomieszczeniach (do 20*C), wysypiaj się.

8. Cera dojrzewającego nastolatka.

Hormony. Znów. Niby żadna sztuczność, bo to przecież sama natura nas w je wyposaża, ale te zawirowania powodują, że zamiast tryskać witalnością, wyglądam jak po szturmie tarki do warzyw na moją twarz, dekolt i plecy. Pocieszenie: potem się uspokaja, ale najpierw swoje trzeba przejść.

Moja rada: Stosuj sposoby, które stosowałaś, gdy miałaś problemy w czasie dojrzewania. I zamień zwykły podkład na ten antybakteryjny, specjalny do „problematycznej cery”.

7. Poranne mdłości/ wymioty.

Napisałam "poranne"? Jeśli możesz pozwolić sobie na sen do południa (tak charakterystyczny dla pierwszego trymestru) to poranne mdłości pojawią się wczesnym popołudniem i będą się ciągnęły do wieczora. Jeśli jesteś zmuszona wstać rzeczywiście rano, mdłości pojawią się, jak tylko wstaniesz i będą trwały... no cóż, w najlepszym razie do popołudnia. A jeśli ma cię zemdlić do wymiotów, to zemdli cię niezależnie od pory dnia. Rzygające dziewczyny o poranku, które twierdzą z uporem, że na pewno im "coś zaszkodziło", po czym z wybiciem godziny dwunastej w południe zaczynają obżerać się kiszonymi ogórkami i czekoladą zobaczysz tylko na filmach.

Niemniej jeśli będziesz zmuszona zapoznać się bliżej ze swoją muszlą klozetową, potrwa to przynajmniej do czwartego miesiąca. Przynajmniej dopóki hormony się nie uspokoją. Kiedy w drugim trymestrze uda ci się od tego uciec, to wróci w trzecim trymestrze w ramach ucisku dziecka na żołądek.

Moja rada: Śniadanie. Nie wrzucaj byle czego na ruszt. Kiedy otworzysz rano oczy pomyśl, czy masz na coś ochotę. Jeśli tak, pomyśl o tym jeszcze trochę, by twój organizm naprawdę zechciał to zjeść. Jeśli akurat trudno ci myśleć o jedzeniu, miej pod ręką neutralną przekąskę (ani słoną, ani słodką), jak np. wafle naturalne, czy chrupki kukurydziane. Zjedz je zanim się podniesiesz, bo inaczej przy wstawaniu może cię zemdlić i nie nabierzesz apetytu w ogóle. Wstawaj powoli i odczekaj chwilę w pozycji siedzącej. Jedz regularnie i mało, ale często. Zrób wszystko, by się tego trzymać, inaczej mdłości oraz wymioty pokonają cię. Wierz mi, lepiej zmusić się do tych zmian, niż mordować kilka miesięcy z mdłościami i wymiotami.

6. Obcinanie paznokci u nóg.

Tak jak jeszcze malować ich w ciąży nie muszę, to jednak obciąć trzeba. Niby nic, czynność, którą nie wykonuje się jakoś bardzo często, ale kiedy masz już taki duży brzuch nagle wydaje ci się, że paznokcie (w szczególności te u nóg) rosną jak szalone. Sporym wyzwaniem jest czynność ubierania skarpetek i butów, ale o to można ostatecznie poprosić męża.

Moja rada: Spróbuj po turecku :)

5. Zgaga.

Okropność. Pieczenie w gardle, jakby coś wypalało przełyk. Na początku ciąży pojawia się jako "skutek uboczny" rozregulowanej gospodarki hormonalnej. Kiedy wszystko się normuje w drugim trymestrze, wciąż trzeba się pilnować z jedzeniem. Zbyt ciężkostrawne jedzenie możne z łatwością wywołać potwora-zgagę. Nawet jeśli przed ciążą nie znałaś tego pojęcia, w trzecim trymestrze (a im dalej w ciąży, tym gorzej) na pewno zaznajomisz się z nim i zdążysz znienawidzić. Rosnący maluch uciska na żołądek i głównie wieczorem, w pozycji leżącej, wywołuje zgagę. I, nawet przy lekkiej diecie, niewiele da się z tym zrobić.

Moja rada: Jedyny sposób, jeśli bardzo ci dokucza, to rezygnacja z ostatniego posiłku - około siedemnastej. Czasem pomaga mleko (ale bywa, że tylko na chwilę, a zgada wraca i do tego jeszcze silniejsza). Ja starałam się nie kłaść całkiem na płasko, tylko tak, by głowę mieć wyżej. Wtedy jakby trochę rzadziej atakowała mnie zgaga.

4. Kichanie.

Nie wiem, czy wszystkie ciężarne tak mają, ale wiem, że dotyczy to naprawdę sporej grupy. Ból przy pojedynczym kichnięciu potrafi być tak gwałtowny i silny zarazem, że wydawać by się mogło, że człowieka rozerwie. A im wyżej w ciąży, tym gorzej. Jeśli kichasz na początku przeziębienia, albo masz alergię... szczerze współczuję. W tym roku tak mi kichanie dokuczało, że przy czwartym pod rząd kichnięciu myślałam, że się rozpłaczę. Pocieszenie jest następujące: możesz być spokojna o swoje zdrowie i dziecko. Ból przy kichaniu nie oznacza niczego złego.

Moja rada: Tutaj trudno o rozwiązanie problemu. Niektórym pomaga trzymanie się za brzuch, innym pochylenie w momencie kichnięcia. Mnie nie pomagało nic.

3. Częste sikanie.

Od pierwszych dni ciąży aż do samego końca. Jeśli jednak miałaś wrażenie, że w pierwszym trymestrze latasz do toalety często, to nie wiem, jak określić częstotliwość wizyt w toalecie w dziewiątym miesiącu. Ja osobiście mam wrażenie, że jestem tam co 5-10 min. I zawsze mam poczucie, że to jeszcze nie koniec. No i masz rację: za chwilę znów jesteś z powrotem. Podróże stają się katorgą. Także dla współpasażerów. A noc? W ostatnim miesiącu dokucza wszystko i noce wcale nie muszą być czasem odpoczynku: człek budzi się odrętwiały a w środku nocy kilka razy budzisz się z poczuciem, że jak się nie wysikasz teraz-już-zaraz, to po prostu popuścisz! Kiedy jednak przychodzi co do czego, to okazuje się, że leciałaś na złamanie karku, by wysikać trzy krople na krzyż.

Moja rada: Odkryłam jednak coś, co może pomóc. I owszem, mam poczucie, że odkryłam Amerykę. Wystarczy pod koniec sikania pochylić się do przodu. Będziesz miała wrażenie, że chyba masz drugi pęcherz, o którym nie wiedziałaś. I nagle wizyty w toalecie są o kwadrans a może dwadzieścia minut rzadsze. Cudowność.

2. Uciążliwe gazy.

W życiu nie dały mi w kość tak, jak w czasie, kiedy byłam w ciąży. Potrafią być naprawdę dotkliwie śmierdzące. A to dlatego, że kiedy organizm nie wypróżnia się tak jak trzeba, musi radzić sobie z toksynami, czy "odpadami", których nie strawił. A czemu ma coś szwankować w układzie trawiennym? Dzidziuś rośnie, więc twój organizm ma coraz mniej miejsca dla swoich własnych organów. Dlatego żołądek (stąd szybkie uczucie sytości) i jelita pracują wolniej i generalnie mają trudności, żeby funkcjonować jak Bóg przykazał.

Czy można temu zaradzić? Na pewno nie pomoże schabowy z zasmażaną kapustą czy wadowicka kremówka.
Pierwsza zasada: lekkostrawne pokarmy.
Druga zasada: różnorodność (zbilansowane posiłki)
Trzecia zasada: 4-5 małych posiłków dziennie.
Czwarta zasada: błonnik w diecie (ale nie przesadzaj, bo inaczej zamiast się odblokować” to po prostu„się „zatkasz”).
Piąta zasada: duuuuuużo wody.



Jeśli nie masz jeszcze takiego brzucha jak ja w tym momencie, już teraz zacznij doceniać fakt, że na spokojnie możesz dopilnować depilacji różnych części ciała. W szczególności tych intymnych. Jeśli wydaje cie się, że robisz to tak często, że potrafisz to robić na pamięć - wierz mi: tak ci się tylko wydaje. A w ciąży naprawdę przychodzi taki czas (mniej więcej wtedy, kiedy będąc wyprostowana nie widzisz swoich ud czy brzucha poniżej pępka), kiedy masz wrażenie, że golenie nigdy wcześniej nie było tak wymagające, a ty nigdy nie byłaś aż tak niezdarna.

Moja rada: Teraz najbardziej efektywne a przy tym wygodne będą kremy do depilacji. Wosk czy elektryczny depilator może poczekać na lepsze czasy. Co do golenia: Użyj lustra. Dużego. Jeśli robisz to pod prysznicem, małe lusterko będzie zaparowane i nie pomoże w niczym. Korzystaj z krzeseł czy krzesełek, by swobodnie móc oprzeć na nich nogę.



A jakie Wy macie doświadczenia z ciążowymi utrapieniami? Jestem ciekawa, czy macie swoje „faworyty” z listy (a może lista wygląda całkowicie inaczej?) Może Was w ciąży denerwowało coś zupełnie innego? A może sama o czymś zapomniałam? 

 

5 komentarzy:

  1. Ja na szczęście przechodzę ciążę raczej bezboleśnie. Ale siusianie to jest masakra, dramat, tragedia. Idę ulicą, a tu nagle bum cyk w pęcherz i trzeba sobie znaleźć WC. ;-)
    I jeszcze ta trudność żeby sie ułożyć do spania. Aż mi szanowny Małżon kupił kojec dla kobit w ciąży i od razu lepiej. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja pierwsza ciąża właśnie była taka spokojna. To znaczy: czasem coś dokuczyło (głównie kręgosłup)ale raczej byłam aktywna i radziłam sobie. A teraz to jest masakra. Już odliczam dni :)

      Ja mam do spania "fasolkę", taką duuużą poduszkę zawiniętą po obu stronach. Nie wyobrażam sobie bez niej ciąży :)

      Usuń
  2. Ja nie narzekałam, więc nie mam nic przeciwko powtórce. Za to nieco gorzej było potem. Typowe rady babć, przyjaciółek i koleżanek potrafią skutecznie popsuć humor. http://mama-to-wie.pl/moja-rodzina/jestes-babcia-siostra-mlodej-mamy-oto-co-mozesz-dla-niej-zrobic/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie sama ciąża nie może równać się z trudami macierzyństwa, to wiadomo. Natomiast wydaje mi się, że jednak wiele dolegliwości ciążowych widzianych okiem osoby trzeciej wydaje się zabawne i takie "typowe", nie mając często pojęcia jak bardzo są dokuczliwe. Już nie wspominam o tych wstydliwych, które mimo że naturalne już nie są taki typowe i potrafią napsuć krwi...

      Usuń
  3. Czy Ty opisujesz moje ciąże?? Jakbym ja pisała ten wpis dałabym mu tytuł: "NIGDY WIĘCEJ NIE ZAJDĘ W CIĄŻĘ", poważnie... Matko, ja rzygałam nawet podczas porodu. I jeszcze ta wszechogarniająca senność! Każda podróż za kierownicą była wyzwanie... I mega upierdliwa rwa... O migrenie nie wspominając. Nie nie i jeszcze raz nie!
    (ale wpis super :) )

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zatrzymałeś/aś się tu tylko na chwilę, daj znać. Nawet nie wiesz, jaką sprawisz mi tym przyjemność!

Bądź na bieżąco

Design by | SweetElectric