piątek, 18 marca 2016

nr 25, 18 marca - Pogoda = power



18 marca 2016 r., 
Piątek

Ciąża: 37 tydzień, 1 dzień
Waga: 69 kg (bez zmian i niech tak zostanie...)
Pogoda: Iście wiosenna. Pachnąca, przepełniona śpiewem ptaków, z tym swoim cudownym błękitnym niebem i zapachem ziemi. Chociaż u nas w ogrodzie trwają roboty porządkujące "chaos podwórkowy", więc ziemię to my na pewno czujemy bardziej :)


10:00 
 
Szalony dzień. Najpierw ostatnie już badania, czyli bieganie z ukrywanym w woreczku moczem po szpitalu i  i średniokomfortowym badaniem w kierunku GBS. I to wszystko bladym świtem. Dobrze, że spaliśmy u rodziców i nie musiałam zrywać się H. o nieludzkiej porze. 6:45 planowany wyjazd do szpitala od rodziców, by zdążyć nim tłumy rzucą się pod igłę, jak to się dzieje z momentem otworzenia punktu zakładu diagnostyki laboratoryjnej w szpitalu.
A tu - szok. Słonko świeci zapowiadając bajeczną pogodę, ale przymrozek trzyma. Drapanie samochodu u tej porze nie należy do najmilszych czynności. Przynajmniej zapalił. A mała mogła ten czas być z moją mamą.
 
Potem powrót, śniadanie i zawożę Buńkę do Klubu, robiąc po drodze zakupy. 

Wpadam do punktu obsługi PLAY (smsy wybiórczo nie chcą do mnie dochodzić i zastanawiam się jak wiele ważnych wiadomości do mnie nie mogło dotrzeć), ale niestety rozwiązanie, które kiedyś działało (wymiana karty SIM), okazało się nieskuteczne. Wiem, że mam przynajmniej kilka ważnych i zaległych wiadomości, a telefon milczy. Wydaje się, że czeka mnie wysłanie telefonu do serwisu. Na - uwaga - 20 dni! Przecież to jak wysłanie człowieka na bezludną wyspę! Zwłaszcza w mojej sytuacji: teraz to się wszytko może zdarzyć i po prostu mogę zacząć rodzić. A ja sama w domu na co dzień i bez telefonu będę po prostu udupiona, mówiąc dosadnie. 
Eh, tak to jest w tej naszej Polsce. Nie dostanę zastępczego telefonu, bo wszystkie zostały popsute. Wiadomo: po co szanować coś, co do nas nie należy, nie? Ta nasza prymitywna mentalność mnie dobija...

Dosłownie wpadam do domu rodziców po nasze manatki i pędzę, bo jeszcze do biblioteki, gdzie goni mnie termin oddania książek. Ale mimo zmęczenia, jestem pełna energii, zmobilizowana i jakaś optymistyczna. To na pewno dzięki pogodzie. Wczorajszy zły nastrój... jakiś taki depresyjno-nerwicowy w żadnym razie nie zwiastował dzisiejszego. 

13:45

Nie wychodzę z kuchni. Zanim ogarnęłam przestrzeń w domu, rozpakowałam wszystkie siaty, od razu zabrałam się za obiad. eR. i dwóch pracowników grzebią w ziemi małą koparką, doprowadzając powoli nasz ogród do stanu, który pozwalałby na wybudowanie porządnej wiaty na samochody i zadbanie o tzw. zielony teren. Myślę, że koło 15 po prostu zmiecie mnie z powierzchni ziemi ze zmęczenia.

20:28

Miałam rację. Jestem flak. Fizycznie, bo nadal mogę pisać, ale nawet brakuje mi sił, żeby się umyć. I pomyśleć, że jutro też robią. Cały dzień. Aż mi się zaczęło gorzej oddychać na samą myśl. 

2 komentarze:

  1. waga 69 to baaardzo malo :) ja pamietam ze mialam nawet coś ponad 70 :)

    http://gabrysiowetestowaniee.blogspot.com/2016/03/zajaczkowa-girlanda-diy.html

    OdpowiedzUsuń
  2. No, to też na pewno zależy od wagi wyjściowej, prawda? Jeśli nie mamy niedowagi czy nadwagi, to tutaj większe znaczenie ma ile przytyłyśmy a nie ile wynosi waga. Niemniej jednak zawsze taka waga szokuje, jeśli na co dzień mamy przynajmniej o 10 kg mniej ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zatrzymałeś/aś się tu tylko na chwilę, daj znać. Nawet nie wiesz, jaką sprawisz mi tym przyjemność!

Bądź na bieżąco

Design by | SweetElectric