niedziela, 20 marca 2016

nr 25, 20 marca - Mój kryzys, koszmary i walka z ciążowymi lękami - najszczerzej

20 marca 2016 r., 
Niedziela

Ciąża: 37 tydzień, 2 dzień
Waga: Nie mam siły stanąć na niej, olewam system.
Pogoda: Pod psem. Szaro, buro, zimno, wietrznie. Słowem: nieprzyjemnie. Jeszcze powinno na to wszystko lunąć. Brr.



13:57

Dziś mam stacjonarny dzień. Leżę pod kocem i robię wszystko, żeby nie zamykać oczu, bo jestem sama z małą H. i muszę - chcąc-nie-chcąc - patrzeć na nią. eR pojechał do kościoła. A widzę, że też nie jest w najlepszej formie. Chyba go wczoraj i przedwczoraj zawiało. Ucieszył się pogodą i zaszalał wychodząc zewnątrz zbyt lekko ubrany.

Czy robię wszystko, żeby nie zasnąć w tym momencie? Nie, to nie na sen mam ochotę. Sen to, prawdę powiedziawszy, ostatnia rzecz, o jakiej myślę. Boję się koszmarów, które mnie nawiedzają średnio co drugą noc. Są takie prawdziwe i powtarzalne, że zaczynam się łapać na myśleniu o nich. Nie tyle o nich, ale o tym, o czym opowiadają.

Od prawie ośmiu miesięcy marna ze mnie żona i kochanka, bądźmy szczerzy. Przez połowę ciąży miałam zakaz wszelkich namiętności. Początkowo żadne z nas nie miało nawet ochoty przygnębione faktem grożącej nam diagnozy, której ostatecznie nie postawiono. Nieważne. Grunt, że kiedy mnie wciąż wszystko bolało, dokuczały mdłości i w ogóle czułam się nieobecna w otaczającej mnie rzeczywistości, eR. powoli zaczął odczuwać, co oznacza zajmowanie się Buńką, mną i jeszcze swoją pracą. I do tego abstynencja seksualna. No, dla mężczyzny to poważna próba na wielu płaszczyznach. Coraz częstsze kłótnie, spięcia, żale... Czy mogę mieć pretensje? Nie. Każdemu zdrowemu puściłyby nerwy. Więc i jemu czasem też puszczają.

Dlatego mam już dość tej ciąży i koszmary są po prostu krystalizacją moich obaw i wyrzutów sumienia. O wielu rzeczach trudnych, intymnych czy w jakiś sposób kontrowersyjnych łatwo się pisze, kiedy nie trzeba się z nimi identyfikować, a omijanie utożsamienia się z danym problemem pozwala nam napisać więcej, niż odkryłybyśmy przed naszymi przyjaciółkami. Tak właśnie było w tym przypadku.

Kiedy już jestem na "ostatniej prostej" do porodu, tym bardziej mam dość. I eR. ma dość. I mimo rozmów wciąż mam wrażenie, że mówimy sobie to, co chcemy usłyszeć. Staramy się wzajemnie przekonywać, ale już brakuje nam siły, by brzmieć wiarygodnie. Tu nie chodzi o to, że się okłamujemy, unikamy szczerości czy czegoś w tym guście. Tu chodzi o to, że czasem nie mamy sił przekonująco zapewnić się o wsparciu, o wierze w to, że sobie poradzimy, o tym, że pewnymi kwestiami nie warto się przejmować. Chociaż druga strona naprawdę tego potrzebuje.

Te dziewięć miesięcy trwa o wiele za długo. Wydaje się wręcz, że trwa znacznie dłużej niż dziewięć miesięcy. Ja sama mam poczucie, że uziemiona jestem przynajmniej półtora roku. I co w takiej sytuacji? Nie wiem. Piję ciepłe mleko, biorę prysznic, wyciszam się przez długie oddechy, a koszmary są coraz brutalniejsze, dosadniejsze, dotkliwsze i bardziej realne. To nie tak, że sposoby, które miały pomagać, pogarszają jedynie sytuację. Po prostu na tym etapie już nie działają. I nie wiem, czy cokolwiek może pomóc. Nawet szybsze rozwiązanie chyba nie jest tym, co pomoże w tej sytuacji, ale na pewno zakończy tę moja ciążową mordownię i będzie jakimś początkiem. Co prawda czekają nas inne wyzwania, kryzysy na innym tle, ale wiem, że to będzie wstęp do poprawy i stabilizacji.


18:13



Gdzieś koło 15 (ale nie mogę być tego pewna, bo straciłam poczucie czasu), zmogło mnie zmęczenie. eR. włączył koncert e-moll Chopina w kuchni i coś sprzątał. Mała Buńka towarzyszyła mu, więc w pokoju panował spokój. Przy drugiej, wolnej części, po prostu odleciałam. 

Przebudziłam się, po miłej drzemce i widząc eR. z H. bawiących się rozkosznie klockami (budowali ponciok - pociąg), obróciłam się z trudem na drugi bok i zasnęłam. 

Obudziłam się cała w nerwach. Nawiedził mnie kolejny koszmar. Nie dość, że czuję się dziś jak przeżuta i wypluta, tragicznie obolała i zmęczona - tak po prostu - kiedy masz poczucie, że boli cię każda komórka ciała, a ruchy dziecka tylko ten ból potęgują. I masz ochotę wyć. No. To teraz jeszcze trzeba dodać do tego ten koszmar - długi, szczegółowy i nieszczędzący dramatycznych zwrotów akcji. 

Teraz, kiedy już ze mnie to "zeszło" myślę, że to naprawdę jakaś ironia losu - sen, który ma pomagać, który tak jest zalecany jako nieprzecenione wsparcie w leczeniu wszelkich infekcji a także tych nerwicowo-depresyjnych stanów, nie tylko nie pomoże, ale pogorszy sytuację...

... idę wziąć prysznic. Może... może... tym razem coś to pomoże.





6 komentarzy:

  1. oj kochana duzo sil ci zycze !!! :) ja czesto mialam takie koszmary w ciazy ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci bardzo za wsparcie! :) to miło, że człowiek nie jest z tym w sam. Nawet jeśli to się dzieje wirtualnie. To tylko i aż wirtualne wsparcie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też miałam ciążowe koszmary. To chyba kwestia tego, że jak bardzo coś przeżywamy to odbija się to na naszym śnie :) Życzę wszystkiego dobrego, powoli do przodu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, no na pewno! Ale to, że normalnie na co dzień koszmary miewam rzadko nie przyzwyczaiło mnie to takiego ich nalotu na mnie :)

      Usuń
  4. Miałam skomentować tekst ale pierwsze co mi się nasuwa- jaki Ty masz piękny i zgrabny brzuszek! Patrzę na tygodnie- już niedługo, maleństwo wynagrodzi Ci te momenty, jak je weźmiesz w ramiona wszystko minie.A i mąż też odetchnie, on też się pewnie podświadomie martwi i stresuje rozwiązaniem.
    p.s. wpadaj do mnie- oznaczyłam Cię we wpisie, mam nadzieje że nie masz mi za złe,trzymaj się tam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo, a ja jednak mam przed oczami kolejny trudny czas - połóg :) I za pierwszym razem był większym wyzwaniem niż sama ciąża... Ale o tym następnym razem, w innym wpisie - bo i do takiego wpisu o połogu też chcę się odnieść (w końcu rodziłam 2,5 roku temu, więc całkiem nieźle pamiętam :)).

      Dziękuję Ci za wsparcie!
      No i oczywiście za to, że oznaczyłaś mnie w tym wpisie! Bardzo się cieszę, że mój tekst stał się dla kogoś inspiracją.:)

      Usuń

Jeśli zatrzymałeś/aś się tu tylko na chwilę, daj znać. Nawet nie wiesz, jaką sprawisz mi tym przyjemność!

Bądź na bieżąco

Design by | SweetElectric