poniedziałek, 16 maja 2016

nr 33, 16 maja




16 maja 2016 r.
Poniedziałek



Mania: 32 dni (1 miesiąc i 1 dzień)
Buńka: 2 lata i 7 miesięcy (dokładnie dziś!)
Waga: 61, 4 kg
Pogoda: "Przeważnie pogodnie", według mojej aplikacji, co generalnie dobrze odzwierciedla jaka rzeczywiście jest pogoda. Niby ładnie, ale jak się zachmurzy, to od razu szaro i chłodno.


07:56


Od tygodnia śpię po 3 h w nocy. To się w końcu musiało zemścić.
Wczoraj obudziłam się na karmienie o 5:30, a położyłam się przed 6. O 6 z minutami dziarsko przytupała do nas Buńka ze swojego łóżka. 

- Wstajemy! - zawołała. I obudziła Mańkę. 

I wystarczyło, żebym się rozbeczała. Bo przecież kiedy "wy sobie śpicie, to ja tutaj kilometry przemierzam w nocy!" i chyba "mogę liczyć, że przez godzinę będę mogła spać1". Ale gdzie tam! Mała szybko sobie przypomniała, że skoro nie śpi to znaczy, że powinna być głodna i ostro zaczyna nadawać, jak to ta matka ślamazarnie zabiera się do nakarmienia. Ostatecznie widok piersi wyraźnie ją rozbawił i uświadomił najwidoczniej, że jednak głodna nie jest. 

Mam dość. Już to może gdzieś napisałam? 
Buńka miała kolki i to było wykańczające psychicznie. Fizycznie też, ale jednak pierwsze dziecko, to większe nerwy, stres i zmęczenie gdzieś spadało na drugi plan, bo z przejęcia to człek inaczej znosił to niewyspanie. Ale "niewyspanie" "niewyspaniu" nierówne. Buńka miała kolki, ale kiedy o godzinie 1 w nocy zasnęła była tak umordowana, że budziłam się do niej raz, a ona grzecznie jadła i "odbijała" (chociaż w dzień graniczyło to z cudem - i jedno i drugie) i zapadała w sen. I spała do 8. W związku z tym, że się dziecko nie wyspało w nocy. Coś za coś. 

Mania chce jeść, ale je łapczywie i nie mogę jej karmić na leżąco. Czyli w nocy po prostu muszę się spionizować na 20 minut karmienia a potem jeszcze zmusić do uruchomienia nóg i pospacerować po domu, żeby się odbiło i by zasnęła. Nie, nie płacze (chyba, że powietrze, które połknęła jakoś wyjątkowo ją uwiera), po prostu sobie patrzy oczkami i dopiero jak pohuśtam ją delikatnie - zamyka oczy. No, niestety, nie zaśnie sama. Chyba, że w wózku na spacerze. Nie trzeba nią też jakoś strasznie rzucać (niektóre dzieci, wiem to z opowiadań, po prostu potrzebowały tego, by nimi rzucało na boki i dopiero wtedy spały), wystarczy lekko na biodrach, delikatnie... Sądzę, że to działa, bo ja sama miałam taką leżącą i mało aktywną ciążę. 

Kiedy mała zasnęła w ciągu dnia, położyłam się z nią. I tylko się wkurzyłam, bo obudziłam się jeszcze bardziej rozdrażniona z niewyspania. Tak to już jest: nie nadrobisz nocnego snu w dzień. Tak jak się na zapas nie wyśpisz i nie najesz. 

A potem zaskoczyli nas goście: 2 rodziny, każda z trójką większych i mniejszych dzieci. No, a to Zielone Świątki, sklepy pozamykane. Niby niedziela, więc dom ogarnięty, ale powierzchniowo - kiepsko, bo puzzle porozrzucane, gdzieś misie, kredki, pisaki, malowanki, jakiś talerz, kubki, chusteczki higieniczne... 

eR. wyciągnął z piwnicy jakieś soki, z szuflady - ciastka, które czekały właśnie na taką "czarną godzinę" czy chipsy, które generalnie u nas nie schodzą, więc siedzą, póki nie pojawi się ktoś, kto jada takie przekąski. 
Niestety jednak takie rzeczy jak herbata i kawa lubią się skończyć właśnie w takich sytuacjach.

Jeszcze po herbatę gonię eR do sklepu, bo pija, a ja jakąś słabą także. Kawy mielonej jednak teraz nie kupuję, bo eR. nie pija za często i wywietrzałaby, a ja teraz w ogóle zrezygnowałam. Może wrócę za jakiś czas, jak mała podrośnie, ale wystarczyło mi się napić tej udawanej kawy z cykorią i mała nie spała pół dnia i była rozdrażniona. Chociaż w kawie nie ma żadnego dziadostwa i ma tylko 30% kawy w sobie, więc myślałam, że spoko. Ale chyba Mańka jeszcze jest za mała. W ciąży piłam kawę nawet 2x dziennie, chociaż nie za mocną, więc sądziła, że nie powinno być problemu - a jednak. Szkoda, bo teraz, kiedy mam tak kiepskie noce, taka kawa z rana byłaby zbawienna. Zbożowa co prawda próbuje oszukać mój zmysł wzroku i może trochę jakby smaku (przez mleko), ale nie pobudza, więc... dlaczego nazywa się ją kawą, do cholery?!




9:56

No, a ja? Cóż, nadal mnie boli brzuch. A w zasadzie to podbrzusze. Wydaje się, że czas "oczyszczania" powoli się kończy. Ale niestety wciąż czuję ból, w szczególności kiedy jestem zmęczona. Nie chodzi o to, że kiedy leżę i odpoczywam, to mnie nie boli, a jak się ruszam - tak. Najbardziej boli mnie po nocy. Kiedy obudzę się rano zmęczona jak po orce. 

Jednak badania dodatkowe, które zlecił mi lekarz (morfologia, mocz, białko CRP i betaHCG) wyszły prawidłowo, więc nic się w moim organizmie nie dzieje. Badanie pozostałości po zabiegu łyżeczkowania (tzw. wyskrobiny - przeokropnie brzmiące słowo) również wyszło dobrze - niczego tam nie znaleziono, więc tylko się cieszyć. Przykro jednak, że nadal boli.


10 komentarzy:

  1. Jak się Młody urodził też tak miałam, a starsza córka nie dość że budziła się o 6 rano to jeszcze w nocy się budziła i mnie wołała. Więc na zmianę wstawałam do karmienia młodego i do córki. I właśnie wtedy zaczęłam pić kawę, która ratowała mi dzień. Takie wstawanie kiedyś się skończy :) Życzę dużo siły.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nasza starsza przestała się w nocy budzić i przychodzić do nas w noc, kiedy wróciłam ze szpitala. I od tej pory się nie budzi (czasem, jak się coś jej przyśni, to pokwili przez sen i śpi dalej). Uff. Ale mała je 2x w nocy. Tylko, że jedno posiedzenie (od karmienia po uśnięcie) trwa 1,5-2 h. I to boli najbardziej :)

    Na razie kawa najwidoczniej jej szkodzi :( może za jakiś czas znów spróbuję, jak będzie już starsza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ot i cała prawda o macierzyństwie. U mnie też sen i kawa były marzeniem. Pierwsze 4 miesiące oznaczały pobudki co 2 godziny i karmienie po 45 minut, ja wybudzona kiepsko zasypiałam, czułam jak powoli zmieniam się w zombie. Kawa odpadała, bo mała miała kolki. Ale później nastąpił jakiś cud - dziecko zaczęło spać po 6-7 godzin, ja też :) Życzę Ci, by u Was też jak najszybciej nastąpił taki właśnie cud - cud snu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolki. Jak ja to dobrze znam... Teraz mała ich nie ma, ale rozdrażniona była i mało spała jak wypiłam, więc zrezygnowałam.

    Ciekawe, jak długo wytrzymam zanim zamienię się w takiego zimbiaka :) Oby wcześniej nastąpił taki cud jak u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chwaląc mój mały ma 7 tyg i śpi już w nocy dość dobrze. Ostatni raz karmię go o 23 a śpi do 5-6 rano. Także jest plus. Kolki ma raz mniejsze raz większe. Kawa to mój nałóg obojętnie czy jestem zmęczona czy nie. Jest raz lepiej raz gorzej. Ale ważne to nie dać się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę :)
      Też mi się wydawało, że nie mogę żyć bez kawy i będę piła, choćby nie wiem co. Ale wystarczyło się napić i myślałam, że dziecko wyjdzie z siebie. Muszę jeszcze poczekać, aż trochę urośnie i spróbuję jeszcze raz, bo tęsknię za tym aromatem rano :)

      Usuń
  6. No, to mam nadzieję, że się wszystko ułoży szybko!
    I tak sobie czekam na moją drugą córę i mam nadzieję, że będzie taka jak pierwsza tj. wyjątkowo nieskomplikowana :) Ale pewnie teraz czeka mnie hardcore :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)

      Ja marzyłam, by ta druga była NIE taka jak ta pierwsza (by nie była aż tak przewrażliwiona na punkcie wszystkiego: spania, jedzenia, rytmu dnia, wrażeń itd. i by nie miała kolek). No i co? No i znów kolki. Jezu.

      Życzę Ci z całego serca, by Twoja nie miała kolek i była grzeczniutkim różowym maleństwem do rozczulania się :)

      Usuń
  7. Drugie dziecię... na razie w sferze moich marzeń :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzenia się spełniają. Czasem.
      Bywa, że potrzeba naszego zaangażowania, lub po prostu szczęścia. Trzymam kciuki, by się spełniło :)

      Usuń

Jeśli zatrzymałeś/aś się tu tylko na chwilę, daj znać. Nawet nie wiesz, jaką sprawisz mi tym przyjemność!

Bądź na bieżąco

Design by | SweetElectric