wtorek, 5 lipca 2016

nr 42, 5 lipca

5 lipca 2016 r.
Wtorek






Mania: 73 dni (2 miesiące i 20 dni)
Buńka: 2 lata i 8 miesięcy i 29 dzień
Waga: 60,1 kg
Pogoda: Słonecznie, ciepło. Może nawet cieplej niż lubię, ale nie ma tragedii, nie ma lejącego się z nieba żaru i duchoty w powietrzu. Przynajmniej pranie ładnie schnie.



13:13



Stracić dane na komputerze. Kto nigdy chociaż raz nie utracił ważnego dokumentu, ten albo nie ma komputera, albo jest z kosmosu (gdzie najprawdopodobniej komputerów nie ma, więc na jedno wychodzi).


Straciłam w czeluściach bloggera jeden stary wpis. Jeszcze z czasów ciąży. Pisałam go niespełna miesiąc, dopracowując, poprawiając, aż będzie naprawdę doskonały - "15 sposobów jak nie zwariować po porodzie". Nie, żebym potrzebowała go sobie poczytać odkąd po raz drugi zostałam mamą. Ale jego przygotowanie nie tylko kosztowało mnie sporo zachodu i pracy, ale też były to moje naprawdę odkrywcze przemyślenia. Nie wiem jak Wy w takich momentach, ale ja w tym momencie nie jestem w stanie napisać go jeszcze raz. Nie teraz i na pewno jeszcze długo nie... To nie tak, że nie pamiętam go, ale jestem tak zła i rozżalona, że mam ochotę tłuc talerze i płakać, co oczywiście nie zwróci mi tego wpisu. Stracę tylko niepotrzebnie ślubną jeszcze zastawę. 

Zupełnie nie wiem, jak to się stało: artykuł zniknął. A może jakimś cudem go usunęłam? Fakt jest faktem, wpis zatytułowany "15 sposobów jak nie zwariować po porodzie" zawiera tekst z innego wpisu, który teraz ma dwa życia: swoje i cudze. Więcej: wpis tak zatytułowany wydaje się... nieopublikowany! Za linkiem prowadzącym do wpisu nie ma niczego! "Strona, jakiej szukasz nie istnieje"czy coś w tym stylu. Chce mi się płakać.

Jeśli któraś z Was jakimś cudem skopiowała tekst "ku pamięci", błagam o przesłanie mi go. Nie łudzę się jednak specjalnie: to z mojej strony tupet sądzić, iż ktokolwiek miałby sobie coś ode mnie skopiować na pamiątkę. Mimo wszystko próbuję. A może którejś z Was przydarzyło się coś takiego?


Od dwóch nie nie wchodziłam na bloggera, obrażona na cały świat. Za zniknięcie artykułu (a może ja sama coś, cholera jasna, naklikałam...) obwiniałam bloggera, siebie, bloggera, zawieszającego się laptopa i bloggera... 

Aż nie chce mi się tu wchodzić. Idę tłumaczyć artykuł. 
Z Bogiem.


2 komentarze:

  1. Kiedyś pisałam coś na innym portalu i zajęło mi to cholernie dużo czasu. Gdy chciałam opublikować, okazało się, że stronka automatycznie po jakimś czasie wylogowuje... Myślałam, że krew mnie zaleje. A pisała to tylko prawie cały dzień, a nie miesiąc. Domyślam się co możesz czuć. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie sytuacje też się zdarzały a wtedy byłam tak wkurzona, że odpuszczałam pisanie po raz kolejny :P teraz tez mnie kusi rzucić laptopem, wystawić język i tupnąć nogą ;) ale chyba się niedługo pozbieram i napiszę jeszcze raz, bo artykuł miał wzięcie, a to oznacza, że się niektórym przydawał...

      Usuń

Jeśli zatrzymałeś/aś się tu tylko na chwilę, daj znać. Nawet nie wiesz, jaką sprawisz mi tym przyjemność!

Bądź na bieżąco

Design by | SweetElectric