czwartek, 24 marca 2016

nr 27, 24 marca



24 marca 2016 r., 
Czwartek

Ciąża: 37 tydzień, 6 dzień
Waga: 69 kg (tracę apetyt, dziś w ogóle kiepsko, tracę smak)
Pogoda: Cudowna, trzyma mnie przy życiu. Chociaż może nie przy życiu, ale dzięki niej funkcjonuję. Jakoś, ale nie zagrzebuję się w koc.


15:31

Obudziłam się całkiem niezła. Wczoraj wieczorem dokuczały mi skurcze przepowiadające. Miałam zmęczony brzuch, co od razu odbiło się na mojej formie (czy raczej jej braku). Miałam lekkie przeczucie, że coś mnie "zbiera", ale zignorowałam to. Już nie pierwszy raz w tym sezonie zimowym (o ile można go tak nazwać) wieczorne złe samopoczucie rozchodziło się po kościach. 

Ale dziś rano katar i ból gardła przy przełykaniu już sygnalizował, że coś się rozwija. No niestety nie przeskoczę tego, że nie mogę zażywać tego, co wszyscy. 

Zajechałam do Klubu z małą Buńką, która dziś była w lepszym nastroju niż wczoraj - poprawiło jej się, ewidentnie, po czym szybko do Rossmanna i do sklepu - ostatni szlif zakupowy przed Świętami. Nie chciałam już się tam pokazywać wiedząc, że tłumy, wielgachne zakupy, kolejki i przebrane towary nie są na moje nerwy. A na tym etapie ciąży w szczególności. 

Kiedy dojechałam do domu, okazało się, że jacyś pracownicy znów coś i eR. przywitał mnie słowami: 
- Zrobisz im kawę?
- O, matko,... - jęknęłam. Wziął ode mnie zakupy. Widział, że już byłam w średniej formie. - Źle się czuję. Jadłeś coś?
- Nie... - przyznał.
- To zrobię ci śniadanie, ale nie mam sił na robienie całej sterty kanapek dla nich także - wyznałam szczerze.
Ostatecznie to eR. robił tosty. Poszła cała wędlina

 - Ale kawę zrobię. I muszę się położyć. Jak ja przeżyję te korki, nie mam pojęcia...

Daję korepetycje. Z angielskiego i z historii. Dziś miałam mieć historię. Musiałam jeszcze wydrukować materiały i zadania na źródłach. Trochę tego było. A sił mało.

Dobrze, że pogoda mnie wspierała. Słońce wprost cudownie wpadało przez czyściutkie (dzięki Pani B.) okna. Dzięki temu mogłam się zmobilizować. Wypiłam herbatę, zjadłam papierowe muesli z kefirem... totalnie bez smaku (to wszystko przez katar). Ciężkie powieki, ból gardła... Ale nie odwołałam korepetycji. Mamy mało czasu, bo w maju dziewczyna ma maturę, a już w zeszłym tygodniu nie mogłyśmy się spotkać. No i w międzyczasie rodzę, co zablokuje ma na pewien czas korepetycje. Czyli musiałam zawalczyć, chociaż już w rękach miałam telefon. 

Udało się. 
A teraz leżę i zastanawiam się jak poskładam się do kupy, żeby odebrać H. z Klubu. eR. w Krakowie, najprawdopodobniej nie wyrobi się.



17:18

I stał się cud. Objechałam po Buńkę. I pewnie poszłybyśmy jeszcze na spacer, póki słońce świeci, ale chowamy się do domu, bo ja ledwo ciągnę. eR. wciąż w trasie. Święta, jak nie Święta. Zawsze Wielki Czwartek po południu to był taki szlif porządków i szykowanie się powoli do Triduum. Nie sposób zapomnieć, że dziś takie święto. A jednak. Od rana mam wrażenie, że jest środa. I to raczej nie Wielka Środa - ta z Wielkiego Tygodnia. Jestem wyjęta z kontekstu przez chorobę, przez ciążę... wszystkie dni są jednostajne, różnią się jakimiś drobiazgami. No i fakt, że mieszkam na wsi a nie w mieście powoduje, że człowiek nie odczuwa tego zabiegania przedświątecznego, nie nakręca się, nie odlicza dni, nie szaleje z ciastami, sałatkami i w ogóle jedzeniem. Dopiero wczoraj widziałam pierwsze oznaki zakupowego szaleństwa w markecie. Ale to też bez przesady, bo robię zakupy dobrze po 9, w czasie, kiedy nie ma zbyt wielu ludzi w sklepach.


Moje wynurzenia na temat szaleństwa jakie ogarnia ludzie tuż przed Świętami będą w kolejnym poście. Teraz się kładę z dużym kubkiem mocnej herbaty z miodem i cytryną. Smaruję się Amolem i modlę, żeby jutro było lepiej, a nie gorzej. Święta w takim stanie (gdzie tyle zobowiązań, że będziemy tu czy tam, urodziny któregoś z małych siostrzeńców eR....) byłyby koszmarem i prawdziwą męczarnią...



8 komentarzy:

  1. To prawda na wsi nie czuje sie tego wszystkiego, tego pospiechu. Tu zyje sie wolniej. A zakupow przedswiatecznych nie znosze, ten ogrom ludzi mnie przeraza.

    OdpowiedzUsuń
  2. same uroki. tylko wszędzie daleko, co może być zarówno zaletą jak i utrudnieniem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlatego mieszkam na wsi :) uwielbiam wieś ten spokój i cisze :)

    http://gabrysiowetestowaniee.blogspot.com/2016/03/gentle-day.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż teraz na wsi na pewno jest inaczej niż kiedyś. Nie AŻ tak cicho i spokojnie, nie AŻ tak całkowicie bez udogodnień, nie AŻ tak swojsko, że zwierzęta gospodarskie żyją blisko ludzi... Ale wciąż jest cudownie. Zwłaszcza porównując sobie do życia w małych czy dużych miastach...

      Usuń
  4. Ja mam to szczęście, że mieszkam w mieście ale w samym sercu zieleni gdzie nie czuje tego hałasu. Niestety zakupy przed swiętami zawsze mnie przerażają czasem mam wrażenie że ludzie robią zapasy jak na woję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to wyjątkowe szczęście :) Chociaż zapewne wystarczy wychynąć na zewnątrz i miasto od razu się wdziera... niemniej, chyba idealna sprawa dla kogoś, kto potrzebuje - z różnych powodów - być blisko tego, co oferuje miasto (praca, mnogość różnorodnych produktów, sklepów, miejsc rozrywki itp.), ale nie chce cierpieć z powodu hałasu, tego pędu, tempa, w jakim ludzie żyją. No i zakupy przed każdymi Świętami, to przynajmniej zakupy do schronu, czasem mam wrażenie :)

      Usuń
  5. Oj, bido ty...
    My jeszcze tyle czasu zostało, a przecież już ledwo zipię i zastanawiam się jak dotrwam do końca czerwca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chorobowo, że tak powiem, już lepiej, chociaż wciaż mnie trzyma jakiś ból gardła i okropny katar. I lecz się tu sokiem malinowym, miodem i cytryna w herbacie czy gorącym mlekiem z czosnkiem. Pff...! Coś okropnego.

      Chociaż ja też tak myślałam, jak zaczynałam III trymestr: gdzie tam do końca?! Jak ja to wytrzymam?! A teraz myślę, że siłą rozpędu po prostu człowiek wytrzymuje. W końcu kolejne dolegliwości nie zmieniają się szczególnie. Trochę nasilają, ale generalnie i do nich można przywyknąć - więc ciągnie się ten "wózek" z automatu :P Dasz radę! :)

      Usuń

Jeśli zatrzymałeś/aś się tu tylko na chwilę, daj znać. Nawet nie wiesz, jaką sprawisz mi tym przyjemność!

Bądź na bieżąco

Design by | SweetElectric