15 czerwca 2016 r.
Środa
Mania: 61 dni (2 miesiące)
Buńka: 2 lata i 7 miesięcy i 29 dzień
Waga: 61,3 kg
Pogoda: Pół na pół. Ale jest przyjemnie: lekki wiaterek,
temperatura z tych moich ulubionych, 22*C i czasem słonka połaskocze w
policzek. Po południu przychodzi nagła burza i pierze po szybach w kuchni.17:46
Dziś 15 czerwca. Dokładnie 2 miesiące temu urodziła się Mania. Leży właśnie obok mnie na brzuchu i śpi snem sprawiedliwego. Zassała smoczka jakby się do niej przykleił. Zamykam na chwilę oczy i czuję jak mi dudni w głowie...
Złapała mnie grypa z prawdziwego zdarzenia: jakby po mnie raz za razem traktor jeździł. Głównie jednak po głowie. I trąbił do ucha. Gardło bolące, katar lejący, oczy jak szparki i trzęsie mnie jak w gorączce, której nie mam. Bo jeśli grypa ma złapać raz na ruski rok, to złapie wtedy, kiedy trudno się z niej wyleczyć - kiedy karmię piersią i wszystko, co mogę zrobić, to pić herbatę z sokiem z malin (ale nie syropem o smaku malin, który w składzie ma aromat malinowy...) lub herbatkę z lipy i zażyć paracetamol. Ale każdy z tych elementów może potencjalnie w większym lub mniejszym stopniu zaszkodzić dziecku. Ale nie musi.
Grypa to wirus, więc trzeba ją po prostu przetrwać. Najlepiej w łóżku i najlepiej przespać. No i dobrze brać coś, co podtrzyma nas jakoś, kiedy musimy być na nogach - jakieś gripexy czy inne takie. Ale grypa musi przejść sama. Tymczasem w ciąży i podczas karmienia piersią niewiele możemy zdziałać. O ile w ciąży możemy zafundować sobie domowej roboty syrop z cebuli i pożerać surowy czosnek, o tyle kiedy karmimy cebula i czosnek odpadają... Odpadają też środki farmaceutyczne przeciwko grypie, co wydaje się oczywiste. Niestety w przypadku większości mam odpada także luksus wygrzania tyłka pod kołdrą i przespania francy-grypy.
Czyli morduje mnie już drugi dzień, a mam wrażenie, że już leci drugi tydzień... Karmię, bo karmienie jest wskazane, by dziecko najadło się przeciwciał na to paskudztwo, co morduje mamę. Nie mogę sobie niestety pozwolić na to, co proponuje się w takich sytuacjach: najlepiej tylko karmić (i to w maseczce!), ale nie chuchać i nie przebywać z dzieckiem w tym samym pomieszczeniu, niech ktoś nas wyręczy w tym czy tamtym... No cóż, można pomarzyć, ale tak naprawdę jestem dzieckiem przez cały dzień i nie przeskoczę tego, że niechcący na nie chuchnę. Tym sposobem Mańka ma katar. Biedna. Nie męczy jej na szczęście cały czas, jak mnie. Dobrze, że po Bulince wciąż mamy aspirator do kataru, który podłącza się do rury odkurzacza. Brzmi dość brutalnie i szokująco, prawda? Ale ciąg jest minimalny. Mimo to wyciągnie to, czego nie usunie się gruszką, a dziecko tylko wywraca oczami. Potem uśmiech zadowolenia i suchy nos na dłużej. Bulince dziś wyciągnęłam nieprawdopodobne pokłady dziadostwa z nosa i spokój miałam na pół dnia. Potem jednak kropiłam solą fizjologiczną, bo to jednak wysusza śluzówki nosa.
21:57
Miałam nadzieję poprasować. Już drugi dzień z rzędu. Pranie rośnie, a my powoli nie mamy się w co ubrać. No, niestety. Choroba nie wybiera. Chociaż jak dłużej się nad tym zastanowić, to może i wybiera. Tylko tak perfidnie, kiedy naprawdę masz robotę w domu. I to nie mało.
***
Buńka (naciera agresywnie na przesuwane drzwi): Opendo! Opendo!
eR.(zdenerwowany): A co ty to wyczyniasz z tymi drzwiami? Przecież wiesz, jak się je otwiera!
Buńka (zezłoszczona): Tatuś! Zostaw! Opendo!
I wtedy dotarło do mnie: dopiero co skończyła "wieczorynkę", a puszczałam jej Dorę i przyjaciele. Bajka jak bajka, przygoda i uczenie pomagania. Plus język angielski, który jest do bajki sprytnie wplatany. W tym odcinku, w jednym fragmencie dzieci chciały otworzyć drzwi, które otwierały się, kiedy powiedziało się Open door, open!.
Najwidoczniej Opendo! to skrót myślowy tej frazy.
Ja: Chodziło ci o open door, open?
Buńka: Tak, Opendo-open!
A ja od wczoraj na antybiotyku :/ Zapalenie zatok, oczywiście myślałam, że samo przejdzie ale zaatakowało mi ucho i wczoraj dosłownie płakałam z bólu. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Ps. podobno mamy nie chorują ;)
OdpowiedzUsuńO, rany.. współczuję. Znam ból zatok bardzo dobrze. Głowa pęka... Mi też, ale to ten ból z gatunku przygrypowych. Tobie też życzę szybkiego powrotu! Nie ma to jak chorować w lecie...
UsuńPS. A mamy nie chorują, bo mają ponadludzkie moce, oczywiście, pff. Moim zdaniem mamy (szczególnie na początku) to grupa wysokiego ryzyka. Skąd to przekonanie się bierze w ludziach - nie wiem...
Zdrówka i dużo sił życzę :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, przyda się :)
UsuńOj, bidy wy...Zdrowiejcie!
OdpowiedzUsuńA sposób z odkurzaczem znamy i lubimy ;)
No właśnie. Dziś już lepiej, tylko z gardłem gorzej... I katar... żałuję, że nie ma takiego wynalazku dla dorosłych. Czasem nie sposób wydmuchać nos ;p
Usuń