Wiecie jak to jest z pozorami. Mylą. Tak jak i matki, które mimo przemęczenia i łez na końcu nosa potrafią najszczerzej na świecie rozpromienić się na widok dziecka, które obudziło się po ... 15-minutowej drzemce, zamiast po godzinnej. I tego typu. Cała ta maskarada służy temu, by ktoś, kto nie wie, nie zobaczył tego patrząc na nas. Czyli przyklejone amerykańskie uśmiechy.
Czasami jednak jest zupełnie odwrotnie: mimo bałaganu i rozgardiaszu w domu wiesz, że podłoga jest czysta, bo dopiero co odkurzałaś i przecierałaś ją. Co z tego, że teraz jest na niej wszystko, łącznie z okruszkami chleba i chrupek kukurydzianych?
Oj, znamy to.
Wypadałoby powiedzieć, że z książeczki, w której jest raptem kilkanaście słów i rodzic potrafi swoje wyciągnąć. A może po prostu powinnam sięgnąć w końcu po książkę dla mojej grupy wiekowej..?
Lepiej wróćmy do pozorów. Książeczka Kevana Atteberry'ego "Króliczki!!!" na pierwszy rzut oka wydaje się być dość prosta - bazująca głównie na ilustracjach. Można pomyśleć: kilka słów na krzyż i pomyślał, że książkę napisał - tak to przecież i ja potrafię. A potem czytasz tę książkę z dzieckiem raz, potem drugi raz i nagle dostajesz olśnienia, że dziecko w zasadzie samo ją "czyta". I woła: "ja chcę znaleźć teraz króliczki, mama!" i widzisz, jak się cieszy. Wtedy dochodzisz do wniosku, że każdy sposób jest dobry, by przyciągnąć małego Czytelnika. Każdy. I wszystko zostaje wybaczone, jeśli plan wypali i dziecko zakocha się w książeczce.
A teraz pytanie, o co tyle szumu i o czym w ogóle ta książeczka? O potworku Declanie. Bardzo przyjaznym. Ale patrzysz na niego i niekoniecznie od razu mu ufasz. Ma rogi, ogon i zęby w dość dużej paszczy... Tymczasem okazuje się, że jest to wyjątkowo poczciwy potworek. Uważa, że wszystko zasługuje na szacunek: i drzewo, i chmurki, a nawet kłoda i pniaczek, więc dlaczego miałby się z nimi nie przywitać. Idealna okazja, by nauczyć dziecko uprzejmości. Ale kiedy Declan widzi króliczki, nie potrafi się opamiętać! Chciałby się z nimi zaprzyjaźnić, ale generalnie jest zbyt spontaniczny i emocjonalny, by zachować spokój, więc króliczki uciekają w popłochu i chowają się między drzewami. I to jest właśnie ten moment, kiedy Bu woła, że chce je znaleźć.
Ostatecznie króliczki dostrzegają, że Declan taki już jest: spontaniczny, bezpośredni ale jednak przede wszystkim niegroźny i przyjacielski. Jeśli już sądziłeś, że książkę kończy szczęśliwy obrazek zaprzyjaźnionych króliczków z potworkiem to jesteś w błędzie. Powiedziałabym, że będą one raczej skonfundowane takim obrotem spraw... Ale cóż ja będę zdradzać takie świetne zakończenie!
Najważniejszą nauką wyniesioną z tej książeczki jest fakt, że czasem to, czego się boimy może w ogóle nie być groźne. Może nasze dziecko ma lęk przed nową sytuacją, której nie zna, a która nie wydaje mu się taka fajna jak ta "stara"... Pozory mogą mylić. A jeśli mogą, to na pewno mylą, chociaż dziecko tego nie wie, bo nie ma tak rozbudowanego myślenia, że widząc opakowanie może podejrzewać, iż w środku jest coś innego. Jeśli w bajce jest groźnie wyglądający wilk, to ten wilk na pewno jest zły. Z tą książeczką uda ci się przełamać ten lęk w dziecku.
Moja ocena: Polecam. Co prawda, jak dla mnie tekstu mogłoby być więcej, a nie tylko absolutne minimum, ale za to edukacyjna wartość i bardzo przyjemne ilustracje o radosnych kolorach przekonują mnie. Ba! Przekonują mała Buńkę.
Tytuł: Króliczki!!!
Autor: Kevan Atteberry
Wydawnictwo: CzyTam
Rok wydania: 2016
ISBN: 9788394465018
ISBN: 9788394465018
Oprawa: twarda, kartki błyszczące
Liczba stron: 32
Liczba stron: 32
Recenzję mogłam napisać dzięki Wydawnictwu CzyTam:
Świetne ilustracje, książka dla dzieci idealna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
napolceiwsercu.blogspot.com
Oj, tak! Idealna do "samodzielnego" czytania. Moja 3latka już "czyta" :)
Usuń