... a może teraz to już tylko na nie narzekamy...?
Nie wiem, czy tym pytaniem nie wbiłam kija w mrowisko. Przecież wszyscy kochają swoje babcie. Powinnam raczej napisać, że problem mają córki i synowe. Bo, jak się okazuje, chyba na każdym już blogu o tematyce rodzicielskiej poruszono kwestię babci, która się wtrąca, która źle doradza, bo „przecież ona wie”; babci, która sprzeciwia się decyzjom rodziców i rozpieszcza wnuki...
O co chodzi z tą nagonką na starsze (chociaż i to podlega dyskusji) panie, które przecież chcą dobrze. Temu nikt nie przeczy. Ale niestety intencje, jak dobrze wiemy, nie rekompensują krzywdy. Oto 10 zarzutów, które padają też pod adresem cioć i pań z przystanków spotkanych przypadkowo - często są to czyjeś babcie. Dziadków czy wujków raczej się nie oskarża – mężczyźni rzadko kiedy mają poczucie, że muszą się wtrącić w czyjeś życie, bo inaczej będą mieli je na sumieniu.
Zarzut nr 1: Babcia wie najlepiej, bo to „się zawsze sprawdzało”.
Babcia jeszcze przed narodzeniem wnuka czy wnuczki wie, co dla niej bądź dla niego będzie najlepsze. Bo jak czapeczka po kąpieli sprawdzała się 30 lat temu, to jak ma się teraz nie sprawdzić.
A jak płacze, to trudno, trzeba przetrzymać, to się dziecku odechce. A jak karmisz naturalnie, to nawet nie patrz w stronę jajek czy pomidorów.
Otóż świat idzie do przodu i pod wieloma względami należy się z tego cieszyć. Dzięki temu wiemy, że pewne zabiegi to tylko niepotrzebny zachód i zawracanie głowy. Jednak niektóre z nich mogą naprawdę zaszkodzić. Mało która babcia wie, że konsekwencje pewnych praktyk można zobaczyć dopiero po latach. Któraż z tych babć później uwierzy, że to właśnie pokłosie tego, co robiła?
Zarzut nr 2: Babcia zawsze wie, czy dziecku jest zimno czy ciepło.
To już klasyka. Wszędzie – a przede wszystkim na blogach rodzicielskich – przeczytamy, że babcie (ale też ciocie i obce starsze panie) wiedzą zawsze, czy dziecko jest wystarczająco ciepło ubrane, czy przypadkiem nie potrzebuje dodatkowego sweterka, czy czapki. Niech cię ręka boska broni pokazywać się u babci z dzieckiem, które ma „goło pod szyją”.
Czasami wystarczy raz powiedzieć babci, że zimne rączki nie są wyznacznikiem tego, czy dziecku w tym momencie jest zimno. Chyba, że po spacerze w chłodny dzień, będą bardzo zmarznięte. A to, czy dziecko ciepło czy zimno sprawdzamy na karku. Czasami wystarczy raz. Chociaż rzadko się to zdarza.
Zarzut nr 3: Babcia rozpieszcza wnuki.
Oczywiście nie tak, jak nas nasze babcie rozpieszczały. Współczesna babcia zawsze robi to gorzej niż nasza, z naszego dzieciństwa. Bo poczęstuje cukierkiem czy ciastem dopiero co wyjętym z piekarnika. Bo pozwoli dłużej spać albo oglądać telewizję. Nie ściga do roboty czy nauki. No i czasem włoży do kieszeni drobne „na cukierki”. Czyli zupełnie nie przypomina naszych babć, prawda?
A teraz na poważnie: nie przesadzajmy. Babcie są od rozpieszczania i kropka. Pozwólmy im na to. One ugotują to, na co wnuk ma ochotę i będą całe tylko dla niego: rzucą wszystko – cokolwiek mogłyby rzucić – i zajmą się dzieckiem. Jeśli jednak są sfery, w których twoje dziecko nie może być rozpieszczane (np. jest na coś uczulone, albo nie może wieczorem oglądać bajek, bo ma intensywne sny, które nie pozwalają się mu wyspać), powiedz o tym wprost. I to bardzo kategorycznie. Dla porównania powiedz, że może mu dać więcej tego ciasta i nie musi iść tak wcześnie spać. Dzięki temu babcia zrozumie, że pewne zasady, których nie wolno łamać ustalone są dla dobra dziecka, ale także i otoczenia.
Zarzut nr 4: Babcia nie rozumie alergii.
Nie. Według babć alergia to wymysł wielkich koncernów farmaceutycznych, które tworząc potrzebę, od razu mają na nią gotowy lek. Bo kiedyś nie było alergii. Tak, jak i dysleksji. Wszyscy jesteśmy hipochondrykami. Według babci.
Tymczasem powietrze było inne, jedzenie było inne. Wszystko w zasadzie było inne, to i pewnych chorób czy dolegliwości nie było. Były inne, na które kiedyś nie było leków, a teraz są. Ale o tym, to babcia zdążyła zapomnieć. I to nas bardzo denerwuje, bo często babcia ignoruje zalecenia eliminacji składników, na które dziecko jest uczulone, bo „przecież to była tylko kapka mleka w tych naleśnikach”.
Tymczasem powietrze było inne, jedzenie było inne. Wszystko w zasadzie było inne, to i pewnych chorób czy dolegliwości nie było. Były inne, na które kiedyś nie było leków, a teraz są. Ale o tym, to babcia zdążyła zapomnieć. I to nas bardzo denerwuje, bo często babcia ignoruje zalecenia eliminacji składników, na które dziecko jest uczulone, bo „przecież to była tylko kapka mleka w tych naleśnikach”.
Zarzut nr 5: Babcia zawsze ma swoje (szarlatańskie) metody (wprost ze średniowiecza).
Oczywiście wiadomo, że na przeziębienie mleko z czosnkiem i miodem działa. Syrop z cebuli też. Ale jednak babcie często wiedzą swoje i w kwestiach takich jak mocny kaszel z lekko poniesioną temperaturą dla niektórych z nich antybiotyk jets absolutną koniecznością. Temperaturę 37, 5 należy niezwłocznie zbić. I niech dziecku będzie cieplutko, niech nie wychodzi na zewnątrz, kiedy jest leciutko podziębione.
A my tylko przewracamy oczami: Jak to antybiotyk? Jak to zbijać 37, 5? Jak to ciepełko i zero powietrza? Bo my, mamy, wiemy już, że na szczęście antybiotyku nie trzeba zawsze, że 37, 5 to konieczna temperatura, by organizm pozbył się infekcji, a nawet przy przeziębieniu należy wyjść na chwilę z dzieckiem i wietrzyć w domu. O utrzymaniu maksymalnie 20*C nie wspominając.
A my tylko przewracamy oczami: Jak to antybiotyk? Jak to zbijać 37, 5? Jak to ciepełko i zero powietrza? Bo my, mamy, wiemy już, że na szczęście antybiotyku nie trzeba zawsze, że 37, 5 to konieczna temperatura, by organizm pozbył się infekcji, a nawet przy przeziębieniu należy wyjść na chwilę z dzieckiem i wietrzyć w domu. O utrzymaniu maksymalnie 20*C nie wspominając.
Zarzut nr 6: Babcia zawsze zrobi coś „nie w porę”.
Typowa sytuacja: babcia przychodzi w odwiedziny w porze kolacji i wręcza dziecku czekoladę. Albo lepiej: jajko niespodziankę. I pozamiatane. Dziecko nie zje kolacji ani teraz, ani później jeśli wtrąbi to jajo. A babcia puści oko i powie: „Ten jeden raz mu nie zaszkodzi”. Już my potem wiemy jak wygląda ten jeden raz...
Zarzut nr 7: Babcia i jej „ … ale zrobisz jak uważasz”.
Babcie lubią coś doradzić czy zasugerować, ale jeśli widzą opór i zdecydowany sprzeciw, wycofują się i – oczywiście – nie są obrażone. Po prostu my, wyrodne matki, nie doceniamy woli korzystania z bogactwa babcinego doświadczenia. Skąd my to znamy: „Ja bym zrobiła to i to. Ale oczywiście zrobisz jak uważasz”. A jak zrobisz jak uważasz, to – nie oszukujmy się – zostanie nam to wypomniane.
Zarzut nr 8: Babcia robi wszystko w dobrej wierze.
No, bo przecież kto by chciał krzywdy dziecka, prawda? Ona w dobrej wierze wkłada dziecku rękawiczki, kiedy na dworze jest 16*C i lekką (no przecież!) czapeczkę, chociaż sama wybiera się w krótkim rękawku, a dziecko nie ma chorych uszu. Bo naprawdę miała dobre intencje. I to jest najgorsze. Prościej byłoby krzyknąć ze złością, że pozwoliła jeszcze dziecku oglądać bajki przez kolejne pół godziny. Ale jak to zrobić, kiedy słyszymy: „ona mnie tak ślicznie prosiła i była grzeczna, więc w nagrodę jej pozwoliłam”.
Zarzut nr 9: Babcia na wszelkie decyzje rodziców reaguje: „Ale przesadzacie!”
Rodzice życzą sobie, by dziecko pół godziny przed spaniem wyciszyło się przy książeczce, puzzlach czy spokojnym rysowaniu, bo wtedy lepiej zasypia. Oczywiście, że według babci, „to są jakieś cyrki”. A co, jeśli po 18 dziecko nie je słodyczy? Wtedy babcia dołoży do tego przewracanie oczami. Niechby usłyszała, że dziecko nie pija herbaty czarnej, tylko te owocowe, bo teina mu nie jest potrzebna – z pewnością powie, że „no, doprawdy przesadzacie!”
Zarzut nr 10: Babcia potrafi się wtrącić w życie nieswoich wnuków.
Babcie często, chociaż rodzice nie są tego świadomi, stają się czasem tymi starszymi paniami z przystanków, które chętnie udzielają darmowych porad młodym mamom. Albo głośno komentują – niby w rozmowie z koleżanką – zachowanie, ubiór czy fryzurę mamy, czy jej dziecko, które to albo jest za cienko ubrane, albo nie ma czapki, albo zakatarzone wyciągane jest na zewnątrz przez egoistkę matkę, której nie stać na poświęcenie jednego dnia i przesiedzenie go w domu z dzieckiem. I tak dalej.
Tak, współczesne mamy sporo zarzucają swoim mamom, babciom ich dzieci. Po części mają rację, a po części … czasem przesadzają. Babcie to inne pokolenie, które żyło w innych czasach, kiedy obowiązywały inne standardy. Czasem nie zdają sobie z tego sprawy, bo nie chcą przyznać, że mają już tyle lat, iż świat mógł się zmienić. A świat zmienia się coraz szybciej. Sami rodzice niejednokrotnie przyznają, że przy pierwszym dziecku, dwa lata wstecz, były inne standardy dotyczące żywienie, a teraz są znów inne. Z tym trzeba się pogodzić. A jeśli szczera rozmowa z babcią na ten temat nie pomoże, trzeba będzie się z tym jakoś pogodzić, minimalizując szkody.
Bo... czy to pierwszy raz z życiu rodzica?
Ja nie mogę narzekać na relacje z babciami dziewczyn. Może dlatego, że są jeszcze młode i łatwiej im przyjąć do wiadomości to, że świat się zmienia.
OdpowiedzUsuńNo, to wiele zmienia. Z drugiej strony młode babcie to temat na inny wpis - też potrafią nie być idealnymi babciami, które mają czas...
OdpowiedzUsuń