wtorek, 3 stycznia 2017

Pora na potwora - Daniel Mizieliński, Aleksandra Mizielińska



To zdecydowanie jedna z tych książeczek dla dzieci, które nie powinny mieć zdjęć ukazujących jej wnętrze, jeśli chcemy zachować element zaskoczenia. Trudno jednak kupować kota w worku. Zwłaszcza, kiedy książka ma tak zagadkowy opis od Wydawcy...





Nie zapomnę, kiedy Bu dostała tę książkę. Była trochę na nią za mała. Po prostu przewracała te kateluszki jak się jej pomyślało. Zafascynowana była przewracaniem. Na różna sposoby. A to, czy były tam obrazki, czy litery, czy głowy, czy ogony... Nie miała ewidentnie do tego głowy.

Potem przyszedł czas na różne możliwości. Tu głowa, jak od ptaka. Ale za to ogon... może pożyczony od kota? Kiedy załapała, że nad obrazkami są też litery, które mogą utworzyć nazwę tego stwora, kazała je sobie odczytywać. Nagle okazało się, że jedna książeczka potrafi rozkręcić imprezę śmiechu. I zająć czas na przynajmniej trzy kwadranse.



Musze przyznać, że jest to osobliwa książka. Zapewne klasyfikuje się ją po prostu jako aktywizująca książeczka. Ja jednak śmiem powiedzieć, że to raczej aktywizacja książkowa: niby kształt, kartki, litery są... bardziej jednak przedmiot ów stworzony jest do aktywizowania dzieci niż do czytania. Czy to dobrze, czy źle? Ja uważam, że dobrze. Istnieją badania, które potwierdzają zmiany ewolucyjne u dzieci, które fizycznie nie są w stanie zapamiętać tyle, ile ... nasi dziadkowie. Zasób słów, jaki dziecko (a potem nastolatek) może osiągnąć wydaje się depresyjnie mały w porównaniu z tym, co w słowie mogli dziadkowie. To są fakty, tego nie zmienimy. Dziecko, aby przyswoić wiedzę, musi pobudzić wiele zmysłów. "Książka bez obrazków" w zasadzie tylko utrudnia przyjęcie wiedzy. Liczy się obraz, możliwość uczestniczenie - aktywizacja. Książki, aby być konkurencyjne dla mediów, muszą oferować coś ekstra. Czy książka "Pora na potwora" coś takiego oferuje? Zdecydowanie. Co prawda same przedstawienia zwierząt nie budzą bynajmniej w nas emocji, jakie zazwyczaj nam towarzyszą przy bliższym spotkaniu z książeczkami dla dzieci. Te wydają się ponure, bez kolorów. Jedynie blade odcienie towarzyszą nam w tle, identyfikując zwierzę: chcesz "poskładać" osę - szukaj obrazków z żółtym tłem. Z drugiej strony nie tworzymy przyjaznych, futrzanych i milusich dziwolągów, a potwory, czyż nie? 




Starsze dziecko jednak skorzysta na książeczce bardziej. Będzie wymyślało ciekawie nazwy i pod nie układało obrazki i odwrotnie. Dzięki temu odważnie będzie tworzyć, eksperymentować i tworząc śmieszne dziwadła, nabierać będzie dystansu do ich nazw, łamiąc sobie niejednokrotnie język.

Moje ocena na dziś: Bardzo polecam.
Pomimo grafiki (która według mnie jest zamierzona, ale jednak wpływa na odbiór), książka - a może aktywizacja książkowa - jest naprawdę godna polecenia. Sama widzę po dziecku, które tę książeczkę traktuje jako dobrego kompana do zabawy.

Tytuł: Pora na potwora
Autor: Daniel i Aleksandra Mizielińscy
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Rok wydania: 2013

ISBN: 9788363696016
Oprawa: twarda (tekturowa)
Liczba stron: 18

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli zatrzymałeś/aś się tu tylko na chwilę, daj znać. Nawet nie wiesz, jaką sprawisz mi tym przyjemność!

Bądź na bieżąco

Design by | SweetElectric