3 stycznia 2017 r.
Wtorek
Mania: 8 miesięcy, 2 tygodnie i 5 dni
Bunia: 3 lata, 2 miesiące, 2 tygodnie i 4 dni
Pogoda: Śniegowo. I trochę wichrowato. W cieplutkim domu lepiej.
Waga: Ostatnia aktualizacja - 56 kg. Kilka dni temu.
20:17
Ktoś powiedziałby, że mam tupet, w dzisiejszych czasach głośno mówić, że odhaczam Święta jak kupony. Nie przeżywam ich, tylko mam już dość. No to zaraz..
Święta minęły w sposób co najmniej ... hałaśliwy. A może to ja byłam nimi zmęczona jeszcze zanim przyszły. A szkoda, bo to moje ulubione Święta. Swego czasu bywało magicznie. Ale od jakiegoś czasu magia zmieniła się w jakiś chaos, pt. "byle zdążyć". Znacie to: byle zdążyć umyć podłogi, ubrać choinkę, umyć auta (albo chociaż "wizytowe"), upiec pierniczki, przygotować białe koszule i inne tego typu ważne rzeczy. Nie wiem, kiedy się zaplątałam w to durne myślenie, że zdążę wszystko co mniej ważne i jeszcze zostanie mi sporo czasu na te naprawdę ważne rzeczy. I na odpoczynek. Jakaś utopia, na którą rokrocznie daję się nabrać. Kończę z wywalonym językiem, upocona i umordowana.
Jedyny moment wyciszenia, jaki pamiętam to ten, kiedy zmęczeni po dwóch wigiliach, kilku opłatkach i kolędach, położyliśmy dzieci do łóżek, wygasiliśmy światło w całym domu i zapaliliśmy choinkę. I tak przytuleni czekaliśmy na pasterkę. To znaczy ja czekałam, bo ktoś musiał być z dziećmi a w zeszłym roku byłam w ciąży i to eR. wówczas pojechał. To jest też ten czas, kiedy zapał do pasterki spada wprost proporcjonalnie do upływającego czasu w ciepełku, z gorącą herbatą z sokiem.
Na pasterce nieomal nie zasnęłam. Chociaż było pięknie, bo grał wyjątkowy zespół. Dopiero kiedy zasnęłam praktycznie na stojąco i ocknęłam się w powietrzu przerażona, że wyrżnę zębami w posadzkę, serce tak mi zabiło, ze podniosło mi ciśnienie i do końca mszy miałam oczy szeroko otwarte, jakbym dopiero co walnęła siekierę zamiast kawy.
Kolejny dzień Świąt a za nim następny. Oba głośne radością dzieci, naszych rozmów; pełne hektolitrów wypijanej herbaty i kawy i haseł "nie podawaj, już naprawdę nie zmieszczę".
I wszystko fajnie. Tylko mam już dość tego hałasu. Tego gnieżdżenia czterech liter na kanapie przed TV, parzenia kolejnych herbat, kaw, podawania ciast, na które już nikt nie może po świętach patrzeć, tego wiecznego "dzieciaki, nie ma biegania po domu" i "uważać tu na M.!".
Basta. Obgadałam kwestię z eR. Zaklepane, zaplute, tfu, tfu! Nadchodzą duże zmiany. Nie wiem, czy moja rodzina to zniesie. To znaczy: będzie musiała. Pytanie tylko: jak.
A wymyśliłam, że kiedy przychodzi kwiecień, wymyślamy sobie miejscówę i bookujemy nocleg z 25/26 grudnia plus cały dzień. I nie ma nas. Bo co z tego, że Święta były, skoro mam wrażenie, że tak naprawdę niczego nie było. To znaczy: choinka, goście do kwadratu, my w gości - bo się obrażą, kawa i ciasto, opłatek nawet był i kolędy. Ale, żebym odczuła, że Święta, to muszę przyznać - nie bardzo. A chcę je poczuć też spędzając czas tylko z tą najbliższą rodziną. Czas na ustanowienie nowej tradycji.
A jak minęły Wasze Święta? Mam nadzieję, że lepiej... Czekam na opowieści:)
U mnie tegoroczne święta podobne do poprzedniego roku. Magii niestety mało - może z tego powodu, że prawie nie było śniegu (spadł w Wigilię wieczorem, ale dobre i to :), a może z tego, że jak się jest dorosłym to już tej magii tyle nie ma... W każdym razie przyjemnie spędziłem ten okres, ale wyglądał on chyba jak standardowe świeta w polskiej rodzinie :P do kościoła w dwa dni, na cmentarz, ciocia z rodziną w gościach, my do drugiej cioci na imieniny, 12 dań, kolędy, góra jedzenia, placki aż do porzygu, wina białe i czerwone, prezenty. Ot, takie i święta :) ale nie narzekam, było przyjemnie.
OdpowiedzUsuńA co do spędzania świąt poza domem - rozmawialiśmy o tym w domu przy stole i padło stwierdzenie, że staje się to popularne, że coraz więcej ludzi wyjeżdża gdzieś poza swoje miejsce zamieszkania. Może to i lepiej?
Wik
Podziwiam Cię za decyzję radykalnej zmiany świątecznych planów. Póki co dla mnie święta uroku nie straciły, aż było mi żal, że tak szybko minęły ;) Oczywiście nie są już tak magiczne, jak je postrzegałam, gdy byłam dzieckiem, ale teraz odkrywam inne ich aspekty :)
OdpowiedzUsuń