wtorek, 26 stycznia 2016

nr 11, 10 października



10 października 2015 r.
Sobota

Ciąża: 14 tydzień, 2 dzień
Waga: 56, 4 kg
Pogoda:

20:03

Wypuścili mnie do domu. Trochę się lepiej czuję, ale i tak muszę być bardzo ostrożna. Zero wysiłku. Jak sprzątam, to tylko jak się lepiej czuję i naprawdę bezwysiłkowo. I tylko przez chwilę, bo zaraz muszę poleżeć. Ale najważniejsze, że w domu. Tego leżenia w szpitalu w Krakowie miałam naprawdę dosyć.

We wtorek muszę znów tam jechać. Na kontrolę. Ta jazda tam mnie wykończy, czuję się po niej jak przejechana walcem, przeżuta przez krowę i wypluta...

Poza tym cholernie teraz drogo kosztuje mnie zdrowie. Dosłownie. 10 sztuk zastrzyków kosztuje 125 zł, a mam brać przez cały miesiąc! Plus kolenie 50 zł na tabletki z progesteronem na te jajniki. Pójdziemy z torbami, a nie przeprowadzimy się do domu... Chyba nie muszę dodawać kolejnych 120 zł za wizytę u lekarza i bez mała 300 zł za badania, bo przecież NFZ nie refunduje badań... Jeszcze nie ma dziecka, a już człowiek wydaje fortunę...

Dlatego nie mogę już czekać, tylko od poniedziałku ruszam z lekcjami. Zarobię sobie na 10 zastrzyków i może na ten lek z progesteronem..., ale muszę. Co z tego, że źle się czuję. Po prostu muszę. Swoją drogą, mamy zaraz środek października, nie mogę dłużej zwlekać, bo stracę tych uczniów. Modlę się tylko, żeby przetrwać te lekcje w poniedziałek (3 h pod rząd), a jeszcze muszę tam dojechać... I tego boję się najbardziej...

No nic. Już nie narzekam, bo ostatnio człowiek ma taki humor, że tylko by narzekał, a przecież mogło być gorzej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli zatrzymałeś/aś się tu tylko na chwilę, daj znać. Nawet nie wiesz, jaką sprawisz mi tym przyjemność!

Bądź na bieżąco

Design by | SweetElectric