29 września 2015 r.
Wtorek
Ciąża: 12 tydzień, 7 dzień
Waga: Zapewne koło 56 kg.
Pogoda: Bez zmian - ładnie, jesiennie, jak z pocztówki.
9:16
Nieoczekiwanie pojawiły się nowe okoliczności...
N., moja przyjaciółka od LO, mieszkająca
teraz w Krakowie urodziła teraz drugie dziecko. Miała naprawdę dużo szczęścia: tyle różnych podejrzeń,a urodziła zdrowe dzieci! Drugi raz
na Ujastku, gdzie miała rewelacyjną lekarkę, która naprawdę zna się na tym, co robi. Otóż N. była wczoraj u niej
na kontroli i za moją wiedzą i zgodą podpytała ją o ten przypadek
zaśniadu, ale w kontekście mojej sytuacji... Lekarka była zszokowana i
wręcz oburzona zachowaniem tutejszych lekarzy. Tutaj, znaczy w klinice - to
jest szpital uniwersytecki UJ.
Wyjaśniła jej to (lekarka, nie klinika, rzecz jasna), czego mnie też do
końca nie wyjaśniono. Ten cały zaśniad to jest nowotwór. To nie tak, że te komórki zmienią się w komórki rakowe ale nimi są! Pytanie tylko, czy jest złośliwy. A b. często jest.
Problem w tym, że tutaj wciąż mi mówią o amniopunkcji. Tymczasem lekarka N. powiedziała, że amniopunkcja bada kariotyp dziecka, jego zestaw genów. A
zaśniad to kwestia łożyska. To zupełnie coś innego! Przy zaśniadzie kariotyp
dziecka może być dobry, a łożysko może być jedną bombą zegarowa. I ten
rodzaj nowotworu bardzo szybko się rozwija. Może się okazać, że amniopunkcja nie wykaże nieprawidłowości, a jednak to będzie zaśniad. Dlatego potrzebne jest inne
badanie. Też inwazyjne. Robią je w Warszawie do trzynastym tygodniu ciąży, a ja teraz jestem w trzynastym tygodniu! Mam kilka dni!
Ta lekarka obiecała się wywiedzieć, gdzie jeszcze można zrobić to badanie i w ogóle szczegóły...
Nie śpię. Nie mogę. Umieram z nerwów.
Wieczorem z płaczem dzwoniłam do eR. i mamy. Są przestraszeni, bo doskonale wiedzą, że na tym oddziale można się zawieść. A raczej na tych lekarzach.
Mama zaraz wydzwoniła P. (wujka), który też potem do mnie dzwonił.
Kiedy wyjaśniłam powód, dla którego skoczyło mi ciśnienie, mówiąc delikatnie, powiedział, że będzie dzwonił do lekarki tam pracującej (a będącej jednocześnie jego pacjentką) i do kolegi, który tam jest - na tym konkretnym oddziale, na Ginekologii. Fart. Przyjedzie też, by osobiście dowiedzieć się czegoś.
- Niestety podejście marketingowe kliniki jest na tragicznym poziomie - mówił. - Nie informują pacjentów, mają pretensje, kiedy pacjent coś chce lub kiedy przybierają pasywną postawę w dziwnym oczekiwaniu, nie robiąc niczego... Te oddziały nie mają dobrej opinii... Chociaż jest tam kilku ludzi, którym można zaufać i jak tylko się od nich czegoś dowiem, dam ci znać.
- Dziękuję...
Serce mi łupie w piersi. Oczy mam czerwone i obolałe od ocierania łez. Ani film, ani książka dziś mi nie pomogą. Nie mogę oderwać myśli od tego, co może się stać... że wszystko można tak łatwo zaprzepaścić, mijając się z terminem! To kwestia czasu, którego nie mam! Pierwszy raz poczułam oddech przeznaczenia na szyi. Zimny, oślizły i śmierdzący. Trzęsę się wciąż ze strachu. Z bezbronności. Mam poczucie zakleszczenia, jak w pułapce. Nie mogę nic zrobić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli zatrzymałeś/aś się tu tylko na chwilę, daj znać. Nawet nie wiesz, jaką sprawisz mi tym przyjemność!