10 stycznia 2016 r.,
Niedziela
Ciąża: 27 tydzień, 3 dzień
Waga: 63,7 kg
Pogoda: Okropna. Szaro, mgliście, pada deszcz. Zero słońca, nie chce się żyć specjalnie.
9:00
Obudziłam się z bólem brzucha. Znów. Tylko tym razem był bardziej nieznośny. Na śniadanie no-spa. Na obiad no-spa z kromką chleba z masłem. Potem jakiś jogurt i niech ten dzień wreszcie się skończy...
Słów kilka o minionej nocy...
Jagódka budziła się często w nocy. Tak dla odmiany. A z jakiego powodu? Ano z powodu swoich nowych "przytulanek". Od księdza dostała dwa obrazki (bardzo ładne, swoją drogą): przedstawiający obudzenie pasterzy przez Anioła, a drugi z Matką Boską i Dzieciątkiem. I musiała z nimi spać.
- Nie ma...! - szlochała ze swojego łóżeczka. - Buuuu...!
- Czego nie ma? - pyta zaspanym głosiem eR.
- Nie ma... haniołka! - Wszystkie wyrazy na "a" ona musi zaczynać od "ha".
- Aniołka? - spytał skołowany.
- Zezuska! - doprawiła z jeszcze większym płaczem.
- Nie ma tych obrazków - wyjaśniłam po drugiej stronie łóżka.
Kiedy już eR. je odnalazł Mała przypomniała sobie, że miała jeszcze tego maleńkiego baranka. I znów bek.
Baranek, chociaż malutki, znalazł się ostatecznie. Na chwilę mieliśmy spokój. Ale mała wymusiła spanie w łóżku z nami. Po środku.
I zaraz zaczęła jęczeć, że:
- Poduuuusia...! - Chodziło jej o swojego jaśka z wizerunkiem Kubusia Puchatka, którego zostawiła w swoim łóżeczku.
Albo:
- Nie ma haniołka...! - Gdzieś wypadł jej któryś z obrazków.
Czy:
- Balaaanek! - Ten to się lubił zapodziać...
Kiedy sytuację udało się opanować, nim oboje straciliśmy panowanie nad swoimi głosami, nastała w końcu cisza.
Ale tylko na chwilę. Bulina znów zaczęła zawodzić. I od razu przeszła w dramatyczny szloch.
- Co tym razem? - stękął eR.
- Co się stało? - pytam ją.
- Siesieekę...!
Zgłupieliśmy.
- Co?
- Siesieeenkę...!
- A, piosenkę? - odblokowało mnie. - Zaśpiewać ci kołysankę?
- Tak. Haniołku. - Jeszcze słyszałam w jej głosie resztki płaczu, ale już wiedziała, że sytuacja zostanie opanowana. eR. prychnął po drugiej stronie łózka. Trudno stwierdzić, czy z niedowierzania czy ze śmiechu. Absurdalna sytuacja. Histeria, bo ona chce kołysankę. O aniołku.
Kołysanka jest bardzo ładna, ale tylko w jednej linijce pojawia się słowo "aniołek". Dla niej to jest kołysanka o aniołku. Niech będzie i niech już zaśnie.
Kołysanka prześpiewana dwa razy ochrypłym, przerywanym głosem i dziecko spało jak... niemowlę.
Skądinąd przegłupie to porównanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli zatrzymałeś/aś się tu tylko na chwilę, daj znać. Nawet nie wiesz, jaką sprawisz mi tym przyjemność!