... czyli o tym, że księżniczka nie musi mieć lekkiego życia
Wydaje mi się, że wiesz jak to jest, kiedy macie w domu przynajmniej jedną małą damę, którą tata nazywa księżniczką: opaski-korony, sukienki "księżniczkowe", korale i "pożyczanie" maminych butów na obcasach.
I wszystko jest jak należy. Tobie to pasuje, bo to takie naturalnie dziewczęce, więc zdrowe (do pewnego momentu, oczywiście). Jej (lub im, jeśli małych kobietek w domu jest więcej) też taki układ odpowiada, bo przecież Lenka z przedszkola też ma taką różową super torebkę, a tata podrzuca ją pod sufit i wiesz, że w jego ramionach jest bezpieczna.
Chociaż ty już przeczuwasz, że za tym troskliwym ojcowskim spojrzeniem, czai się myśl, że kiedyś jej symboliczną rękę trzeba będzie komuś oddać. Jest ona jednak tak skutecznie spychana do podświadomości, że na dzień dzisiejszy udajesz, że nie ma tematu. Ale wiesz, że kiedy nadejdzie czas, tej kochający tata będzie straszył wszystkich potencjalnych kandydatów na mężów. I jak będziesz mieć szczęście, to może w porę powstrzymasz go, by nie otwierał drzwi z dubeltówką w ręce.
W domu jest dokładnie tak, jak w zmyślonych pałacach, a księżniczka zawsze będzie oczkiem w głowie swojego tatusia. Oczywiście, że każdy myślący facet zdaje sobie sprawę, że jego córka jeśli będzie jej pisany ślub, wyjdzie za mąż i bez jego zgody. Ale ojcem kieruje troska, by nikt nie skrzywdził jego małej księżniczki.
W bajkach jednak mamy prawdziwe królestwa i najczęściej mądrych królów, którzy chcą, by ich córka wyszła za mąż za dobrego i godnego jej człowieka. Czy jednak córka może mieć coś do powiedzenia?
Książeczka Angara, córka Bajkała autorstwa Iriny Jertachanowej i Olgi Jertachanowej od wydawnictwa Media Rodzina opowiada właśnie historię takiej księżniczki, która miała potężnego acz surowego ojca, który jednak kochał ją nad życie i był z niej bardzo dumny - była w końcu śliczna a przy tym bystra (a z księżniczkami różnie bywa, więc to dla potencjalnych kandydatów była to nie lada gratka).
Znamienne przy tym, że ów ojciec na imię miał Bajkał (według legendy buriackiej), dokładnie tak, jak to jezioro - "syberyjskie morze" i "błękitne oko Syberii"- największe i najstarsze. A wokół same znakomitości: Wielki Sajan na południu (część łańcucha górskiego, ciągnącego się przez 150 km wzdłuż granicy Rosji i Mongolii), na zachodzie jego syn Jenisej (obecnie rzeka), na wschodzi panował Amur (też rzeka, na dzień dzisiejszy) i Lena (kolejna rzeka) od północy. I każdy był przekonany, że jest lepszy od pozostałych, chociaż w zasadzie żaden z nich nie skonfrontował tego. Jakże by mógł, skoro to rzeki, które nie łatwo opuszczają swoje koryta. Natomiast córką Bajkała była Angara (kolejna rzeka).
Kiedy już wiemy, jakie było to środowisko, możemy w końcu zrozumieć ideę ilustracji, towarzyszących opowieści: wszystkie w odcieniach kolorów morskich głębin - absolutnie fenomenalne i dopracowane w każdym szczególe. A do tego poprzetykane są uroczymi szkicami. twierdzę, że obłędne i tworzą dla opowieści piękne tło, urealniają ją.
Angara nie miała mamy. Wychowywała ją stara niania, która pochodziła z terenów, na których rządził Jenisej. Dlatego znała bardzo dużo strych pieśni, które opiewały wszystko, co się dało i było jednocześnie związane z wielkim wojownikiem Jenisejem. No to się dziewczynka zauroczyła. Można byłoby pomyśleć, że było to niewinne uczucie i raczej nietrwałe. Ale lata mijały, a dziewczynka stała się młodą kobieta, którą ojciec chciał godnie wydać za mąż. Chętnych nie brakowało: latami zwozili swoje podarki, ale każdy wypadał co najmniej słabo na tle wyidealizowanego Jeniseja, który przesyłał Angarze drobiazgi. Kiedy ojciec się dowiedział natychmiast zdecydował, że wyda dziewczynę za pierwszego, który się zjawi z propozycją. Nie chciał, by podchody, które uprawiał Jenisej zaszkodziły reputacji dziewczyny. Rzeczywiście w pałacu pojawił się chętny. I nie był to ukochany wojownik z Zachodu...
To był ktoś inny, ale nie zdradzę Wam kto. Nie powiem też, co w tym momencie zrobiła Angara i co stało się z Jenisejem, bo warto tę książkę przeczytać samemu i dowiedzieć się, jak kończy się ta legenda. Legenda do Azjatyckich rzekach. Chociaż możliwe, że studiując uważnie mapę, sami dojdziecie, jak zakończyła się ta trudna historia miłości do osoby, której się nigdy nie spotkało a jednak żyje się z nim bez końca...
Pięknie zilustrowana opowieść na motywach legendy buriackiej ma szansę zainteresować dzieci tą częścią świata, tak dla nas obcą. Myślę, że sama opowieść pozwoli lepiej zapamiętać same te rzeki, a może obudzi pragnienie poznania innych legend regionu.
Buńkę urzekła...
- ... historia ("Mamuś, dlaczego ten tata się na nią złości? Ona chce być szczęśliwa! Smutno mi się zrobiła" - cała Bu.)
- ... ilustracja kobiety wsłuchującej się w muszlę ("Spójrz, jakie ona ma włosy, jak rzeka... Jakie piękne! Też takie chcę, wiesz?" - odpowiedziałam, że "pomyślimy")
- ... ilustracja jednego z kandydatów ("Ale on ma skarpetę na głowie!" - pomyślałam, że rzeczywiście wygląda trochę jak smerf)
- ... zakończenie ("Wow... to niesamowite..." - i jak tu powiedzieć, że to legenda? Nie, dla niej to na razie "magia").
Moja opinia: Bardzo polecam! Książeczka jest napisana prostym i ładnym językiem. Nie ma żadnych trudnych słów, które lubią pojawiać się w tradycyjnych legendach ("pasierbica" i inne tego typu, brrr). Dzięki temu jest całkowicie zrozumiała dla takiego czterolatka, jak moja Buńka. A te ilustracje..! Ja się nad nimi wciąż rozpływam - jedna z piękniej wydanych książeczek, jak ma Bu.
Bardzo dziękuję wydawnictwu Media Rodzina za szansę na zrecenzowanie jej.
Tytuł: Angara, córka Bajkała
Autor: Irina i Olga Jertachanowe
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2017
ISBN: 9788380083820
Oprawa: twarda, kartonowa, kartki błyszczące, format wyższy, ale węższy niż A4
Liczba stron: 64