7 marca 2016 r.,
Wtorek
Ciąża: 35 tydzień, 5 dzień
Waga: 67 kg (o, matko! przecież nie jem tyle, żeby tak szybko przybierać! *boi się*)
Pogoda: Iście wiosenna. Nie to, co wczorajsza zawieja, deszcze, ciapa i ostatecznie płaty śniegu w dużej ilości.
12
RZECZY, KTÓRYCH NIE DA SIĘ POLUBIĆ W CIĄŻY
Mówisz:
-
Jestem w ciąży.
Albo:
-
Spodziewam się dziecka.
A
wtedy słyszysz:
- To
cudownie!
-
Ależ to wspaniała nowina!
- No
to się rodzina cieszy!
-
Gratulacje!
I
wtedy cię zemdliło. Próbujesz nadal się uśmiechać ale to nie
takie proste, bo w tym właśnie momencie poczułaś zapach czyiś
dusznych perfum i kawałek bułki, który w siebie wmusiłaś w
ramach śniadania właśnie podszedł ci do gardła.
Wiele
mówi się o tak zwanych urokach ciąży. Czasem nawet przez usta nie
chce przejść określenie "stan błogosławiony". Dla kogo
jest on niby błogosławiony? Chyba nie dla przyszłej matki...
Bowiem mało która przechodzi ciążę tak, jakby nie była w ciąży
(no, gdyby nie ten brzuch).
Sama
jestem już na finiszu. Ostatni miesiąc. Jeszcze niedawno wydawało
mi się, że gorzej być nie może. Dziś wiem, że może. Bo jest.
Niby wszystkim mówisz, że spoko; że czego się nie robi; że
różnie; że czasem dokucza kręgosłup, ucisk na płuca i
odrętwienie w nocy, ale już tylko miesiąc, więc dociągniesz. I
cały czas tym stwierdzeniom towarzyszy uśmiech. Albo jakiś grymas,
który miał być uśmiechem. A przecież te dolegliwości to i tak
szczyt góry lodowej...
Mój TOP 12
ciemnych stron bycia w ciąży:
/lista
nie jest listą wszystkich najważniejszych dolegliwości, a tych
najbardziej dokuczliwych - według mnie/
12.
Wahania nastroju.
Płacz,
śmiech, wzruszenie, złość i znów płacz, śmiech, wzruszenie i
złość... i tak w koło. Klasyka gatunku. Wystarczy krzywe
spojrzenie, słowa powiedziane niewłaściwym tonem, czyjaś mina,
miłe słowo i od razu budzą się w tobie skrajne emocje. To jest
właśnie to, o czym mówię. Wahania nastroju męczą głównie
otoczenie ciężarnej. Wszyscy chodzą wokół ciebie na palcach i
obchodzą się jak z jajkiem, a ty zastanawiasz się, co się im
porobiło? Przecież gdybyś nie była w ciąży też zareagowałabyś
w taki sposób! To jest właśnie to, co robią hormony: my,
ciężarówki,
mamy poczucie, że nic się nie zmienia. Tylko środowisko zaczyna
być wobec nas jakieś takie... ostrożne.
Moja
rada:
Uświadom męża, że tak może być. Wszystkich nie uświadomisz,
ale jeśli on wie, będzie przynajmniej mógł się psychicznie
nastawić na to, że pewne momenty trzeba będzie po prostu
przemilczeć.
11.
Dolegliwości, kiedy brzuch jeszcze nie rośnie - czyli kiedy nikt
nie widzi, jak bardzo źle się czujesz.
To
jedna z najbardziej znienawidzonych przeze mnie ciążowych utrapień.
Wygląd jeszcze nie zdradza "stanu wyjątkowego", ale
przeokropne mdłości, wymioty, wiecznie śpiący wyraz twarzy,
wahania nastrojów (płacz i śmiech z byle powodu) czy cera jak w
okresie dojrzewania już dają o sobie znać. I jak tu w dusznym
autobusie powiedzieć komuś: "Przepraszam, jestem w ciąży.
Ustąpi mi pan miejsca? Bo chyba zaraz rzygnę. A jak nie rzygnę to
zemdleję..."
10.
Zapominanie i "uciekające z języka" słowa. Brak
koncentracji.
Zaczyna
się niewinne: umknęło ci słowo lub zapomniałaś imienia swojej
koleżanki z liceum. Nic podejrzanego. Ale szybko zaczynasz zdawać
sobie sprawę, że dzieje się to zbyt często. To jest normalne, bo
mózg po prostu sam zadecydował, że teraz nie jest ci potrzebne to
imię czy słowo. Dla mózgu liczy się teraz ciąża i szalejące
hormony powodują, że nie ogarniasz prostych zadań. I w ogóle nie
możesz się na nich skupić. Twoją uwagę pochłania myślenie o
dziecku. Niezależnie od tego, czy myśleniem zajmuje się nasza
świadomość czy podświadomość. W pewnym momencie po prostu
zaczyna cię to irytować. Masz poczucie, że w czasie jednej rozmowy
przynajmniej dziesięć razy nie potrafiłaś się wysłowić. I
zaczynasz czuć się przynajmniej nieswojo. Pocieszające jest to, że
po połogu ci przejdzie. Pfff, też mi pocieszenie.
Moja
rada: To nie koniec świata.
Denerwujące to jest, ale przecież da się z tym żyć. Jeśli
obawiasz się (z racji swojej pracy), że będzie to miało wpływ na
efekt ważnych rozmów, zażartuj, kiedy zdarzy ci się „wpadka”,
mówiąc np.: „A mówili, że w ciąży człowiekowi zapominają
się najprostsze słowa!”.
9.
Przeziębienie staje się nagle kwestią naprawdę problematyczną.
Budzisz
się już jakaś nieswoja, ale myślisz: "Rozchodzę to jakoś".
Potem wmuszasz w siebie śniadanie, którego smaku praktycznie nie
czujesz. W południe zaczyna się ból głowy. Pociągasz nosem i
kichasz. Wieczorem masz już gorączkę i ból gardła. I wtedy
wydaje ci się, że agonia jest blisko, bo wyczytujesz w Internetach,
że "sory-Memory", ale przeziębieniteks, który
normalnie postawiłby cię na nogi po prostu odpada. Nic nie możesz
zażyć. Tylko babcine sposoby: mleko z czosnkiem i miodem, herbata z
prawdziwym sokiem malinowym czy herbata z lipy na noc na rozgrzanie.
Wsio. Jeszcze wypadałoby jeść cytrusy na kilogramy, by wzmacniać
się witaminą C. Leczenie farmakologiczne odpada. Można sobie apap
strzelić. Może pomoże, ale swoje trzeba odleżeć i zamiast 2 dni,
umierasz przez tydzień, żeby przez kolejny pociągać nosem.
Moja
rada: W tym wypadku porady z cyklu „lepiej zapobiegać niż
leczyć” należy potraktować na serio. Łamie cię w kościach, od
razu „walnij sobie” mleko z czosnkiem i miodem (nie może być za
gorące, bo miód straci swoje właściwości!) i pod kocyk. Zrób
wszystko, żeby zasnąć i się wypocić zanim przeziębienie
nabierze mocy. Postaw na profilaktykę: jedz dużo cytrusów,
codziennie porządnie wietrz mieszkanie, nie przesiaduj w zbyt
ciepłych pomieszczeniach (do 20*C), wysypiaj się.
8.
Cera dojrzewającego nastolatka.
Hormony.
Znów. Niby żadna sztuczność, bo to przecież sama natura nas w je
wyposaża, ale te zawirowania powodują, że zamiast tryskać
witalnością, wyglądam jak po szturmie
tarki do warzyw na moją
twarz, dekolt i plecy. Pocieszenie: potem się uspokaja, ale najpierw
swoje trzeba przejść.
Moja
rada: Stosuj sposoby, które
stosowałaś, gdy miałaś problemy w czasie dojrzewania. I zamień
zwykły podkład na ten antybakteryjny, specjalny do „problematycznej
cery”.
7.
Poranne mdłości/ wymioty.
Napisałam
"poranne"? Jeśli możesz pozwolić sobie na sen do
południa (tak charakterystyczny dla pierwszego trymestru) to poranne
mdłości pojawią się wczesnym popołudniem i będą się ciągnęły
do wieczora. Jeśli jesteś zmuszona wstać rzeczywiście rano,
mdłości pojawią się, jak tylko wstaniesz i będą trwały... no
cóż, w najlepszym razie do popołudnia. A jeśli ma cię zemdlić
do wymiotów, to zemdli cię niezależnie od pory dnia. Rzygające
dziewczyny o poranku, które twierdzą z uporem, że na pewno im "coś
zaszkodziło", po czym z wybiciem godziny dwunastej w południe
zaczynają obżerać się kiszonymi ogórkami i czekoladą zobaczysz
tylko na filmach.
Niemniej
jeśli będziesz zmuszona zapoznać się bliżej ze swoją muszlą
klozetową, potrwa to przynajmniej do czwartego miesiąca.
Przynajmniej dopóki hormony się nie uspokoją. Kiedy w drugim
trymestrze uda ci się od tego uciec, to wróci w trzecim trymestrze
w ramach ucisku dziecka na żołądek.
Moja
rada: Śniadanie. Nie wrzucaj
byle czego na ruszt. Kiedy otworzysz rano oczy pomyśl, czy masz na
coś ochotę. Jeśli tak, pomyśl o tym jeszcze trochę, by twój
organizm naprawdę zechciał to zjeść. Jeśli akurat trudno ci
myśleć o jedzeniu, miej pod ręką neutralną przekąskę (ani
słoną, ani słodką), jak np. wafle naturalne, czy chrupki kukurydziane. Zjedz je zanim się podniesiesz, bo inaczej przy
wstawaniu może cię zemdlić i nie nabierzesz apetytu w ogóle.
Wstawaj powoli i odczekaj chwilę w pozycji siedzącej. Jedz
regularnie i mało, ale często. Zrób wszystko, by się tego
trzymać, inaczej mdłości oraz wymioty pokonają cię. Wierz mi,
lepiej zmusić się do tych zmian, niż mordować kilka miesięcy z
mdłościami i wymiotami.
6.
Obcinanie paznokci u nóg.
Tak
jak jeszcze malować ich w ciąży nie muszę, to jednak obciąć
trzeba. Niby nic, czynność, którą nie wykonuje się jakoś bardzo
często, ale kiedy masz już taki duży brzuch nagle wydaje ci się,
że paznokcie (w szczególności te u nóg) rosną jak szalone.
Sporym wyzwaniem jest czynność ubierania skarpetek i
butów, ale o
to można ostatecznie poprosić męża.
Moja
rada: Spróbuj po turecku :)
5.
Zgaga.
Okropność.
Pieczenie w gardle, jakby coś wypalało przełyk. Na początku ciąży
pojawia się jako "skutek uboczny" rozregulowanej
gospodarki hormonalnej. Kiedy wszystko się normuje w drugim
trymestrze, wciąż trzeba się pilnować z jedzeniem. Zbyt
ciężkostrawne jedzenie możne z łatwością wywołać
potwora-zgagę. Nawet jeśli przed ciążą nie znałaś tego
pojęcia, w trzecim trymestrze (a im dalej w ciąży, tym gorzej) na
pewno zaznajomisz się z nim i zdążysz znienawidzić. Rosnący
maluch uciska na żołądek i głównie wieczorem, w pozycji leżącej,
wywołuje zgagę. I, nawet przy lekkiej diecie, niewiele da się z
tym zrobić.
Moja
rada: Jedyny sposób, jeśli
bardzo ci dokucza, to rezygnacja z ostatniego posiłku - około
siedemnastej. Czasem pomaga mleko (ale bywa, że tylko na chwilę, a
zgada wraca i do tego jeszcze silniejsza). Ja starałam się nie
kłaść całkiem na płasko, tylko tak, by głowę mieć wyżej.
Wtedy jakby trochę rzadziej atakowała mnie zgaga.
4.
Kichanie.
Nie
wiem, czy wszystkie ciężarne tak mają, ale wiem, że dotyczy to
naprawdę sporej grupy. Ból przy pojedynczym kichnięciu potrafi być
tak gwałtowny i silny zarazem, że wydawać by się mogło, że
człowieka rozerwie. A im wyżej w ciąży, tym gorzej. Jeśli
kichasz na początku przeziębienia, albo masz alergię... szczerze
współczuję. W tym roku tak mi kichanie dokuczało, że przy
czwartym pod rząd kichnięciu myślałam, że się rozpłaczę.
Pocieszenie jest następujące: możesz być spokojna o swoje zdrowie
i dziecko. Ból przy kichaniu nie oznacza niczego złego.
Moja
rada: Tutaj trudno o
rozwiązanie problemu. Niektórym pomaga trzymanie się za brzuch,
innym pochylenie w momencie kichnięcia. Mnie nie pomagało nic.
3.
Częste sikanie.
Od
pierwszych dni ciąży aż do samego końca. Jeśli jednak miałaś
wrażenie, że w pierwszym trymestrze latasz do toalety często, to
nie wiem, jak określić częstotliwość wizyt w toalecie w
dziewiątym miesiącu. Ja osobiście mam wrażenie, że jestem tam co
5-10 min. I zawsze mam poczucie, że to jeszcze nie koniec. No i masz
rację: za chwilę znów jesteś z powrotem. Podróże stają się
katorgą. Także dla współpasażerów. A noc? W ostatnim miesiącu
dokucza wszystko i noce wcale nie muszą być czasem odpoczynku:
człek budzi się odrętwiały a w środku nocy kilka razy budzisz
się z poczuciem, że jak się nie wysikasz teraz-już-zaraz, to po
prostu popuścisz! Kiedy jednak przychodzi co do czego, to okazuje
się, że leciałaś na złamanie karku, by wysikać trzy krople na
krzyż.
Moja
rada: Odkryłam jednak
coś, co może pomóc. I owszem, mam poczucie, że odkryłam Amerykę.
Wystarczy pod koniec sikania pochylić się do przodu. Będziesz
miała wrażenie, że chyba masz drugi pęcherz, o którym nie
wiedziałaś. I nagle wizyty w toalecie są o kwadrans a może
dwadzieścia minut rzadsze. Cudowność.
2.
Uciążliwe gazy.
W
życiu nie dały mi w kość tak, jak w czasie, kiedy byłam w ciąży.
Potrafią być naprawdę dotkliwie śmierdzące. A to dlatego, że
kiedy organizm nie wypróżnia się tak jak trzeba, musi radzić
sobie z toksynami, czy "odpadami", których nie strawił. A
czemu ma coś szwankować w układzie trawiennym? Dzidziuś rośnie,
więc twój organizm ma coraz mniej miejsca dla swoich własnych
organów. Dlatego żołądek (stąd szybkie uczucie sytości) i
jelita pracują wolniej i generalnie mają trudności, żeby
funkcjonować jak Bóg przykazał.
Czy
można temu zaradzić? Na pewno nie pomoże schabowy z zasmażaną
kapustą czy wadowicka kremówka.
Pierwsza
zasada: lekkostrawne pokarmy.
Druga
zasada: różnorodność
(zbilansowane posiłki)
Trzecia
zasada: 4-5 małych
posiłków dziennie.
Czwarta
zasada: błonnik w
diecie (ale nie przesadzaj, bo inaczej zamiast się odblokować” to
po prostu„się „zatkasz”).
Piąta
zasada: duuuuuużo wody.
Jeśli
nie masz jeszcze takiego brzucha jak ja w tym momencie, już teraz
zacznij doceniać fakt, że na spokojnie możesz dopilnować
depilacji różnych części ciała. W szczególności tych
intymnych. Jeśli wydaje cie się, że robisz to tak często, że
potrafisz to robić na pamięć - wierz mi: tak ci się tylko
wydaje. A w ciąży naprawdę przychodzi taki czas (mniej
więcej wtedy, kiedy będąc wyprostowana nie widzisz swoich ud czy
brzucha poniżej pępka), kiedy masz wrażenie, że golenie nigdy
wcześniej nie było tak wymagające, a ty nigdy nie byłaś aż tak
niezdarna.
Moja
rada: Teraz najbardziej
efektywne a przy tym wygodne będą kremy do depilacji. Wosk czy
elektryczny depilator może poczekać na lepsze czasy. Co do golenia:
Użyj lustra. Dużego. Jeśli robisz to pod prysznicem, małe lusterko
będzie zaparowane i nie pomoże w niczym. Korzystaj z krzeseł czy
krzesełek, by swobodnie móc oprzeć na nich nogę.
A
jakie Wy macie doświadczenia z ciążowymi utrapieniami? Jestem
ciekawa, czy macie swoje „faworyty” z listy (a może lista
wygląda całkowicie inaczej?) Może Was w ciąży denerwowało coś
zupełnie innego? A może sama o czymś zapomniałam?